BNP Paribas Warsaw Open. Kto kocha Igę Świątek

Kibice wypełnili trybuny i bili brawo, a kilkudziesięciu jeszcze dwie godziny po meczu czekało z nadzieją na zdjęcia oraz autografy. Iga Świątek wróciła do domu, który kocha i miejsca, gdzie może czuć się kochaną. Warszawa czekała.

Publikacja: 26.07.2023 08:17

Iga Świątek

Iga Świątek

Foto: PAP/Piotr Nowak

Trybuny przed południem, kiedy swoje dwa jedyne sety turnieju zagrała nagrodzona przez organizatorów dziką kartą Weronika Ewald, były niemal puste. Kilka godzin później Świątek w meczu z Uzbeczką Niginą Abduraimovą dopingowało już kilka tysięcy ludzi. Miejsc wolnych nie było.

Biletów zabrakło, niektórzy po odbiciu się od kas przystawali jeszcze i próbowali zerkać na kort centralny przez ogrodzenie, bo najlepszą tenisistkę świata w akcji można zobaczyć w Polsce tylko raz w roku. Turniej ma rangę WTA 250 i choć dla zawodniczki klasy Świątek już jest za mały, to organizuje go jej ojciec, a występ w stolicy jest ważnym ukłonem dla rodzinnych stron oraz fanów.

Czytaj więcej

Tomasz Świątek: Jesteśmy w połowie drogi

Wydarzenie było istotne, zagrała w stolicy gwiazda największego formatu. To tak, jakby w stolicy biegał Jamajczyk Usain Bolt (był, przed dziewięcioma laty), albo głowił się nad szachownicą Norweg Magnus Carlsen (zrobił to, rok i dwa lata temu). Teraz warszawiakom pokazała się pierwsza rakieta świata.

Kibice, choć zapewne wielu z nich na co dzień z wielkim tenisem nie ma wiele wspólnego, mecz obserwowali czujnie, w ramach zasad kultury wyznaczonej największymi turniejami. Nie było więc gwizdów, podczas wymian panowała cisza, a brawa towarzyszyły udanym zarówno akcjom udanym, jak i - czego już chwalić nie należy, choć staje się to na całym świecie zwyczajem - błędom przeciwniczki.

Iga Świątek gra w Warszawie. Powtórka z Paryża na horyzoncie

Rywalka grała odważnie, co przynosiło jej profity oraz straty i wydłużyło mecz do ponad 90 minut. Tenisistki flirtowały z deszczem, bo w okolicach kortów wisiały już ciemne chmury, ale żadna kropla podczas spotkania na nową nawierzchnię legijnych kortów nie spadła.  Świątek zwyciężyła 6:4, 6:3. Nie musiała wrzucać najwyższego biegu.

- Muszę doszlifować jeszcze kilka elementów, jeśli chodzi o technikę oraz ustawienie, bo po Wimbledonie nie miałam zbyt wiele czasu, aby to wszystko poczuć, a zmiana nawierzchni po graniu na trawie jest wymagająca - wyjaśniała nasza tenisistka. Świątek zauważyła też, że korty są wolne, co jej akurat sprzyja. Jest też wróżbą, że w finale możemy doczekać się powtórki z Roland Garros, gdzie Polka grała z Karoliną Muchovą.

Liderka rankingu weszła na konferencję prasową w towarzystwie trzech ochroniarzy. Później przez kilka chwil towarzyszyli jej oni także przy grupce wytęsknionych fanów, która czekała blisko dwie godziny w nadziei na zdjęcia oraz autografy z najlepszą zawodniczką świata.

Ekipa była liczna, nie wszyscy mieli szczęście. Kibic, który przyjechał na turniej aż z Holandii narzekał, że w pewnym momencie fani stojący z tyłu zaczęli napierać na pierwsze rzędy, co zmotywowało ochroniarzy do organizacji odwrotu. Niektórzy sympatycy naszej tenisistki ruszyli jeszcze wzdłuż płotu z okrzykiem „Iga, stój!”, ale Świątek za moment zniknęła za drzwiami budynku Legia Golf&Tennis.

BNP Paribas Warsaw Open. Kiedy kolejny mecz Igi Świątek

Polka wcześniej zdążyła jeszcze wyznać dziennikarzom, że podczas występów w Warszawie towarzyszy jej nieco większy stres, więc w kolejnych dniach postara się na tyle skoncentrować, aby w trakcie meczów czerpać od kibiców jedynie te pozytywne rzeczy, bo zawsze zależało jej, aby fani w Polsce mieli co oglądać.

Świątek podczas każdych zawodów stara się zachować swoje rutyny, więc dzień przed meczem z Uzbeczką spakowała walizkę, opuściła dom rodzinny i przeprowadziła się do hotelu. Czasu poświęciła bliskim tyle, ile mogła, choć angażowały ją także sprawy biznesowe. Teraz na pierwszym planie znów będzie sport. Mecz drugiej rundy - jeśli pogoda pozwoli - rozegra w czwartek po południu. Rywalką będzie Claire Liu lub Yue Yuan.

Trybuny przed południem, kiedy swoje dwa jedyne sety turnieju zagrała nagrodzona przez organizatorów dziką kartą Weronika Ewald, były niemal puste. Kilka godzin później Świątek w meczu z Uzbeczką Niginą Abduraimovą dopingowało już kilka tysięcy ludzi. Miejsc wolnych nie było.

Biletów zabrakło, niektórzy po odbiciu się od kas przystawali jeszcze i próbowali zerkać na kort centralny przez ogrodzenie, bo najlepszą tenisistkę świata w akcji można zobaczyć w Polsce tylko raz w roku. Turniej ma rangę WTA 250 i choć dla zawodniczki klasy Świątek już jest za mały, to organizuje go jej ojciec, a występ w stolicy jest ważnym ukłonem dla rodzinnych stron oraz fanów.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Tenis w Warszawie. Iga nieco się męczyła
Tenis
BNP Paribas Warsaw Open. Maja Chwalińska: Jak się cieszyć grą?
Sport
Tomasz Świątek: Jesteśmy w połowie drogi
Tenis
Magda Linette przeciw Magdalenie Fręch. Historyczny finał WTA w Pradze
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Tenis
Paryż 2024. Prysły marzenia o medalu. Hubert Hurkacz wycofuje się z igrzysk