Sportowe areny - wbrew apelom brytyjskiego "Timesa" - już dawno przestały być przestrzenią beztroskiego eskapizmu, skoro w jasyr propagandy regularnie biorą je dyktatorzy. Sami zawodnicy także coraz odważniej zrywają z bezstronnością, którą sloganem "Republikanie też kupują buty" zdefiniował kiedyś dla swojego pokolenia dbający o stan własnej kieszeni Michael Jordan.
Gorąco jest podczas Garrosa wokół Djokovicia, który po swoim pierwszym meczu turnieju singlowego z Amerykaninem Aleksandarem Kovaceviciem napisał na kamerze: "Kosowo jest w sercu Serbii. Zatrzymajcie przemoc". - Turniej Wielkiego Szlema bez dramy? To chyba nie dla mnie - dodał dwa dni później, po zwycięstwie nad Węgrem Martonem Fucsovicsem.
Czytaj więcej
Hubert Hurkacz wygrał w Paryżu drugi pięciosetowy mecz i jest w trzeciej rundzie.
- Jestem przeciwny wojnie, przemocy i wszelkim konfliktom, co zawsze podkreślałem publicznie. Współczuję wszystkim ludziom, ale w sytuacja w Kosowie jest precedensem na tle prawa międzynarodowego - zaznacza Djoković. - To nasza kolebka, nasza twierdza, centrum najważniejszych rzeczy dla kraju. Istnieje wiele powodów, dla których napisałem to na kamerze.
Kolejne starcie Aryny Sabalenki
Serba krytykują etniczni Albańczycy, a aktywistka zajmująca się prawami człowieka Jeta Xharra oskarża go o "średniowieczną mentalność". Kosowski Komitet Olimpijskie apeluje o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Francuska minister sportu Amelie Oudea-Castera działanie Djokovicia nazywa zaś "niewłaściwym" oraz "bardzo aktywistycznym" i "niezwykle politycznym".