Pierwszy i drugi set meczu Polaka z Kanadyjczykiem budził zaufanie do gry Huberta, nawet jeśli jego serwis nie był tak wydajny jak zazwyczaj. Żywiołowy tenis leworęcznego rywala, wzbogacany niekiedy sporą domieszką chaosu, był nieco mniej skuteczny, nawet jeśli bardziej podobał się części publiczności w Melbourne Park.
Polak potrafił odrabiać straty, w ważnych chwilach miał przewagę, słowem grał wystarczająco dobrze, by niewysoko, ale dość pewnie wywalczyć prowadzenie 7:6 (7-3), 6:4. Zmianę przyniósł set trzeci, trochę zbyt łatwo oddany Kanadyjczykowi. Z rozpędu Shapovalov objął prowadzenie także w secie czwartym i tym razem tej przewagi nie oddał, mimo kilku ataków Hurkacza.
Czytaj więcej
Nie było chwili równej walki w meczu Igi z Cristiną Bucsą, Hiszpanka opuściła Margaret Court Arena z bagażem przegranej 0:6, 1:6.
W ten sposób spotkanie doszło do piątego seta, w którym przewidzieć zwycięzcę było niełatwo. Do stanu 2:2 (inaczej niż czterech poprzedzająca setach) nie było przełamań serwisu, panowie, może także z racji zmęczenia, początkowo nieco uspokoili ataki, próbując tylko od czasu do czasu wyjść poza schemat: własny serwis oznacza wygrany gem.
Hurkacz pierwszy serwował, więc miał symboliczną przewagę, prowadził, i to przeciwnik go gonił. Decydujący moment przyszedł w szóstym gemie, chwila dekoncentracji Kanadyjczyka plus stała agresja przy podaniu (kosztowała wiele – w sumie Shapovalov zaliczył kilkanaście podwójnych błędów serwisowych) oznaczała prowadzenie Huberta 4:2, za chwilę 5:2 i 5:3.