Mecz na pięknym korcie centralnym klubu w Monte Carlo, noszącym imię księcia Rainiera III, był długi, zacięty, z emocjami rosnącymi w miarę rozwoju akcji. Pierwszy set dla Bułgara po przełamaniu serwisu rywala już we wczesnej fazie spotkania (Hubert, wyraźnie zirytowany własną niemocą, nawet ciskał rakietą w kort), drugi dla Polaka, także tylko po jednym gemie wyszarpanym przy podaniu przeciwnika.

Kulminacja zaczęła się w dziewiątym gemie decydującego seta – Hurkacz wreszcie włączył tryb skutecznego ataku przy serwisie Dimitrowa i zdobył gem, dający prowadzenie 5:4. Nie zdołał jednak dokończyć dzieła przy swym podaniu, Bułgar, w pewnym sensie sąsiad Polaka (obaj są mieszkańcami Monte Carlo), odrobił stratę i objąwszy prowadzenie 6:5 już w kolejnym gemie miał dwie piłki meczowe.

Hurkacz zdołał wyrównać na 6:6, lecz tie-break ponownie był popisem Grigora Dimitrowa, dziś nr 29. na świecie, lecz kiedyś nawet nr 3. Polak wyjedzie jednak z przydomowego turnieju z pewną satysfakcją – przede wszystkimi dlatego, że w porównaniu z ubiegłoroczynymi startami na kortach ziemnych (jeden wygrany mecz w pięciu turniejach) już znacznie się poprawił. Od poniedziałku zagra w Barcelonie (cykl ATP 500) i ten start może dać mu awans rankingowy.

Kolejnym rywalem Dimitrowa będzie Alejandro Davidovich Fokina, który w 1/4 finału zwyciężył Amerykanina Taylora Fritza 2:6, 6:4, 6:3. Hiszpan (z rodziny rosyjskich emigrantów) to dziś 46. tenisista rankingu ATP, na kortach ziemnych zwykle jest groźny dla najlepszych. W Monte Carlo w drugiej rundzie wygrał z liderem rankingu ATP Novakiem Djokoviciem, co, jak twierdzi, dało mu mnóstwo wiary w siebie.

Pozostałe pary ćwierćfinałowe turnieju w Monte Carlo Country Club stworzyli Grek Stefanos Tsitsipas (rozstawiony z nr 3) i Argentyńczyk Diego Schwartzman (12) oraz Włoch Jannik Sinner (9) i Niemiec Alexander Zverev (2).