Rosjanin przyjechał do Kalifornii z jedynką przy nazwisku, wyjedzie z dwójką, gdyż w trzeciej rundzie turnieju został pokonany przez Francuza Gaela Monfilsa (męża Ukrainki Eliny Switoliny). Na szczyt klasyfikacji ATP wróci nieobecny w USA Novak Djoković.
Miedwiediew mówił, że zamierza wracać do Indian Wells, by pokazać lepszą grę. Ma ku temu powody – dotychczas na kalifornijskiej pustyni nie potrafił przekroczyć granicy 1/8 finału.
Znaczenie pierwszego miejsca w rankingu podobno nie było dla Rosjanina dużym obciążeniem. – Myślałem tylko, że pozycja lidera da mi więcej motywacji, może nawet miałem tę motywację, ale po prostu tym razem nie odnalazłem swego najlepszego tenisa. Najwyższy ranking straciłem, ale mam przed sobą turniej w Miami – podsumował.
Rywalizacja zacznie się tam 23 marca, też ma rangę ATP Masters 1000 (tytułu będzie bronić Hubert Hurkacz). Djoković nie zagra z racji odmowy szczepienia na Covid-19, Rafael Nadal poinformował, że zrobi sobie przerwę, więc powrót na rankingowy szczyt nie musi być dla Miedwiediewa ekstremalnie trudny. Do Serba traci tylko 55 pkt, znacznie więcej dostaje się w Miami za awans do trzeciej rundy, ale skoro Daniił straci jeszcze punkty za ubiegłoroczny ćwierćfinał, to na pewno będzie znów nr 1, jeśli osiągnie na Florydzie półfinał.
W Indian Wells na kilka dni przed finałem nie ma już w turnieju wszystkich, którzy mają tworzyć nową wielką trójkę męskiego tenisa. Po Zverevie i Miedwiediewie odpadł także Stefanos Tsitsipas. Grek przegrał z 21-letnim Amerykaninem Jensonem Brooksby (43. ATP), który do ubiegłego roku był gwiazdą challengerów, ale czwarta runda US Open i dobre wyniki w kilku turniejach ATP 250 dały mu miejsce na kortach Indian Wells. Tenisista z Sacramento pokonał już Roberto Carballesa Baenę i Karena Chaczanowa, by zwyciężyć w trzeciej rundzie 1:6, 6:3, 6:2 Tsitsipasa, piątego tenisistę świata.