Korespondencja z Londynu
Czekanie na mecz Radwańskiej z Kateryną Kozłową trwało mniej więcej do 16.30 czasu brytyjskiego, gdy nad korty nadciągnęły mokre chmury i plandeki poszły w ruch. Na korcie nr 2 właśnie skończył się czwarty set meczu Fernando Verdasco i Bernarda Tomica, piątego już nie zagrali. Po nich miały wystąpić Polka i Ukrainka.
Dwie godziny później z głośników poszedł ostatni komunikat (poprzedzony cyklicznymi wiadomościami o tym, co widać za oknem i usuwaniem kolejnych spotkań z programu) o końcu nadzieli na wtorkowe wieczorne granie.
Jeszcze dwie godziny wytrwałości i wiedzieliśmy, że polska tenisistka, wedle nowego planu na trzeci dzień mistrzostw Wimbledonu, ma pojawić się na korcie centralnym, zagra pierwszy mecz. Może dobrze, że tak się stało, ostatnimi czasy przerywane mecze Radwańskiej kończyły się źle, po co kusić los.
W pracy zostały pod dachem kortu centralnego Swietłana Kuzniecowa i Karolina Woźniacka. Dla lubiących mocne wymiany mecz był ciekawy, choć przewaga Rosjanki w decydujących chwilach – wyraźna. Polska Dunka, niegdyś nr 1 na świecie, dziś zamykająca pierwszą pięćdziesiątkę, na razie nie ma pomysłu jak odświeżyć gasnącą karierę. Dla wytrwałych widzów wpuszczono jeszcze na największy kort Coco Vandeweghe i Katerynę Bondarenko, zwyciężyła Amerykanka.