– Myślę, że teraz wszyscy moi rodacy oglądają Australian Open, bo tu tworzy się historia naszego tenisa – mówi Chung.
Zwycięstwo nad Tennysem Sandgrenem (6:4, 7:6, 6:3) nie odbiło się tak głośnym echem jak pokonanie Serba Novaka Djokovicia, ale nie należy umniejszać jego wagi, bo Amerykanin z Tennessee po drodze wyeliminował Szwajcara Stana Wawrinkę i Austriaka Dominica Thiema. – Mimo tylu meczów nie czuję się zmęczony – uspokaja swoich kibiców Chung przed spotkaniem z Federerem.
Broniący tytułu Szwajcar pokonał Czecha Tomasa Berdycha 7:6 (7-1), 6:3, 6:4, choć początek wzbudził uzasadnione obawy, że może mieć kłopoty z awansem. W pierwszym secie przegrywał już 2:5, doprowadził jednak do tie-breaka, w którym nie dał rywalowi szans. – Wychodząc na kort, byłem bardzo zdenerwowany. Widziałem, co się tutaj stało z innymi faworytami. Tomas szybko złapał właściwy rytm, ja nie potrafiłem. To sprawiło, że znalazłem się pod presją – opowiadał Federer.
To będzie jego 14. półfinał w Melbourne w ciągu ostatnich 15 lat. Jest najstarszym zawodnikiem, który awansował do najlepszej czwórki, od 1977 roku, Chung – najmłodszym od 2010 roku. W rankingu ATP dzieli ich 56 miejsc (Chung jest 58.).
W drugim męskim półfinale Chorwat Marin Cilić spotka się z Brytyjczykiem Kyle’em Edmundem.