Logika wynikająca ze światowego rankingu była respektowana z nieubłaganą dla gospodarzy konsekwencją. Najpierw dwunasty tenisista świata, jeden z najzdolniejszych graczy młodego pokolenia Borna Ciorić pokonał Jeremy Chardy,ego 6:2, 7:5, 6:4, a potem as gości Marin Cilić (nr 7 ATP) nie dał szans Jo-Wilfriedowi Tsondze wygrywając 6:3, 7:5, 6:4.
Chardy powiedział, że ani przez moment nie mógł nabrać wiary w siebie, a solidność rywala - jego serwis, return i sposób poruszania się po korcie były imponujące. Kapitan Francuzów Yannick Noah wybrał Chardy,ego a nie wyżej klasyfikowanego w rankingu i ogranego w Pucharze Davisa Lucasa Pouille, gdyż Chardy osiągał lepsze wyniki na korcie ziemnym. Ta kalkulacja wzięła jednak w łeb, głównie z powodu klasy Cioricia i jego nadzwyczajnego jak ten wiek (22 lata) spokoju.
Ale kto wie, czy jeszcze większą pomyłką nie było wystawienie 33 - letniego, zmagającego się z kontuzjami Tsongi, który od lutego wygrał tylko jeden mecz. Owszem, kiedyś był to lider Francuzów, ale wyraźnie jeszcze nie jest w pełni sił, był dużo wolniejszy od Cilicia, nawet zanim w trzecim secie odniósł kontuzję i na korcie pozostał tylko jego cień.
Tylko raz w historii Pucharu Davisa drużynie przegrywającej w finale 0:2 udało się wygrać. Dokonali tego w roku 1939 Australijczycy w starciu z Amerykanami.
Wszystko więc wskazuje, że w ostatniej edycji Pucharu Davisa według starych reguł zwyciężą Chorwaci, a francuski kapitan Yannick Noah odejdzie bez finalnej satysfakcji.