Wynik meczu otwarcia ucieszył zapewne każdego Argentyńczyka, choć poziom gry nie musiał zachwycić każdego miłośnika tenisa. Nadzieje Hiszpanii zostały podtrzymane, gdy słabnący z każdym gemem del Potro przegrał i rywalem, i z kontuzją.
Pierwszy finał w Ameryce Południowej rozpoczął się tak, jakby mecz w Estadio Islas Malvinas decydował o losach piłkarskiego Pucharu Świata. Patriotyczne uniesienia najpierw wzmocniły marsze, potem latynoski hard rock grupy Carmina Burana.
[wyimek]Każdy błąd Hiszpana to krzyk radości, każda wygrana piłka Argentyńczyka– euforia po sufit[/wyimek]
Kibice stali podczas prezentacji tenisistów, krzyki rozsadzały halę. Nalbandian grał z Ferrerem dziesiąty mecz w karierze, sześć przegrał, lecz w piątkowy wieczór nie miało to żadnego znaczenia. Widać było, że Argentyńczyk mocno pracował przed finałem. Ruchy miał szybkie, zaokrąglenia sylwetki zniknęły. Mógł zostać bohaterem Argentyny już dwa lata temu, gdy podczas finału w Moskwie wygrał oba mecze singlowe z Nikołajem Dawydienką i Maratem Safinem, ale wtedy nie miał wsparcia w drużynie.
Nalbandian od razu wywalczył szansę wygrania pierwszego gema, wyraźnie zdenerwowany Ferrer jeszcze dał radę odrobić straty, ale kilka minut później już przeżywał pierwsze przełamanie serwisu.