Berdych pokonał Novaka Djokovicia 6:3, 7:6 (11-9), 6:3 w meczu, w którym atak, nawet ostrożny, zawsze był lepszy od obrony. Serb, mimo większego wielkoszlemowego doświadczenia, trochę się bał Czecha. Powód znaliśmy: kto wygrywa na trawie z Federerem, ten może wygrać z każdym.
Najciekawsze rzeczy działy się w drugim secie. Berdych wywalczył przewagę niezłym serwisem i świetnym forhendem, prowadził 6:5 i serwował. To był czas, gdy Djoković wreszcie wykrzesał z siebie trochę ognia, kilka razy zmusił Czecha do przebieżek w różne strony kortu centralnego, nawet do zbyt długiej próby złapania oddechu, ukaranej przez sędziego ostrzeżeniem. W jednej z wymian Berdych grał w pozycji leżąc, podobało się bardzo, ale punkt stracił. Zamiast wygrać seta 7:5, Czech pozwolił rywalowi na remis i tie-break. Gdy prowadził w nim 6-3 i serwował, widzowie bili brawa tylko Serbowi, ale na długo nie pomogło.
Djoković przegrał mecz banalnie. W trzecim secie, przegrywając 3:4 i 30-30, cztery razy nie trafił piłką w karo serwisowe. 5:3 dla Berdycha, Czech nie przestraszył się zwycięstwa. Tim Henman i Greg Rusedski, dziś komentatorzy BBC, chwalili go przede wszystkim za to, że nie uległ zatruciu wcześniejszym zwycięstwem nad Federerem, no i za moc forhendu, „...którym może skaleczyć każdego“.
Tomas Berdych w skali od jednego do dziesięciu dał sobie za półfinał ósemkę. Niechętnie wysłuchiwał słów o tym, jak bardzo jest podobny do Ivana Lendla, ostatniego czeskiego finalisty Wimbledonu (1987). – Nie był moim idolem, ja w ogóle nie mam tenisowych idoli. W tym samym wieku wygraliśmy pierwszy turniej, ale do porównań to trochę za mało – mówił Czech. – Jakbym mógł wybierać ostatniego przeciwnika, wybrałbym Murraya – dodał.
Niestety, najlepszy tenisista gospodarzy już nie gra i Brytyjczycy znów musieli przełknąć gorzką prawdę: wciąż nie mają tenisisty godnego finału Wimbledonu. Murray przegrał w trzech setach z Nadalem (4:6, 6:7, 4:6), w żadnym nie był wielkim tenisistą, nawet 5-4 i dwa własne serwisy to było za mało, by wygrał tie-break. A potem ze spuszczoną głową wylewał z siebie szkockie żale. Ostatnim brytyjskim tenisistą, który wygrał Wimbledon, jest wciąż Fred Perrry, który uczynił to w roku 1936.