Polsko-austriacka para prowadziła z Maheshem Bhupathim i Maksem Mirnym 4:2 i miała pierwszego seta prawie na tacy, roztrwoniła jednak tę przewagę. Hindus i Białorusin z Florydy wygrali 7:6 (7-2), 6:4.
– Żal pierwszego seta. Bhupathi grał bardzo dobrze, był najlepszy na korcie. Teraz musimy wygrać dwa pozostałe mecze. To możliwe, jeśli zagramy lepiej – mówił smutny Kubot.
Teraz Polaka i Austriaka czekają mecze z parą Wesley Moodie – Dick Norman oraz z Nenadem Zimonjicem i Danielem Nestorem (pierwszy jutro). Oba trzeba wygrać, jeśli awans do półfinału ma być realny. Dziś drugi raz na kort wejdą Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, a przeciwników groźniejszych mieć nie można. Bob i Mike Bryanowie to jeden z najlepszych debli w historii tenisa, ale to nie znaczy, że niepokonany. Polacy już też z nimi wygrywali.
Novak Djoković jest jedynym graczem, który nie może powiedzieć, że dla niego Finał ATP Tour kończy sezon. Mało tego, on nie może nawet wspomnieć, że turniej w Londynie jest najważniejszy, bo rodacy by mu tego nie wybaczyli. W przyszły weekend w Belgradzie Serbowie pierwszy raz zagrają w finale Pucharu Davisa – drużynowych rozgrywek dużo starszych niż niepodległa Serbia. Djoković już w pierwszym meczu zademonstrował swą siłę. Czech Tomas Berdych, który pokonał go w półfinale Wimbledonu, wyglądał jak dziecko rzucone na zbyt głęboką wodę. Przegrał 3:6, 3:6.
Na cienkim włosku wisiał wczoraj wieczorową porą Rafael Nadal. Miał odpocząć, a zardzewiał. Początek meczu Hiszpana z Andym Roddickiem był zadziwiający – bezradny lider światowego rankingu patrzył wokół spłoszony i przegrywał. Dopiero w końcówce trzeciego seta zaczął grać po swojemu – był lepszy w długich wymianach, wróciła pewność uderzeń i zwyciężył 3:6, 7:6 (7:5), 6:4. Ale tak naprawdę trudno powiedzieć, z jakim Nadalem mamy do czynienia – imperialnym z Wimbledonu bez wątpienia nie, bezradnym z ubiegłorocznego turnieju w hali O2 też nie, bo w końcu wygrał tu pierwszy mecz. Poczekamy i zobaczymy.