Nikt pięć razy z rzędu nie wygrywa z Agnieszką Radwańską. Włoszka była jedną z nielicznych tenisistek, która z Polką nie poniosła porażki, w czterech meczach straciła tylko jednego seta i wychodziła na kort w Miami w roli kandydatki do zwycięstwa nr 5.
Szybko okazało się, że rodzina Radwańskich miała tym razem dobry plan na wygraną. W skrócie: postawa nieugięta, wymiany możliwie krótkie, znacznie więcej ataku, niż obrony.
Zaskoczenie Schiavone było duże, tak duże, że do stanu 0:6, 0:3 na korcie trwały niepodzielne rządy Agnieszki. Podpowiedzi Tathiany Garbin dały tyle, że Włoszka zdobyła wreszcie gema przy serwisie Polki, następnie drugiego przy własnym. Może Agnieszka przestraszyła się tak łatwej wygranej z mistrzynią Roland Garros, może trochę pewności odebrały jej desperackie akcje rywalki.
Robert Radwański jednak czuwał, wykorzystał możliwość podpowiedzi, dodał ducha, powtórzył to, co trzeba było robić: grać śmiało, nie dać się zepchnąć daleko za końcową linię, nie czekać na błędy Schiavone. Francesca nie była tego dnia mistrzynią obrony, jeszcze chwilę utrudniała pracę Agnieszki, ale także pomogła przyspieszyć zwycięstwo.
Ćwierćfinał w Miami oznacza powtórkę zysków z zeszłego roku. Będzie więcej, jeśli Polka wygra z Wierą Zwonariowa. Rosjanka gra w tym roku w kratkę, ale wciąż z powodzeniem broni 3. miejsca na świecie. Z Radwańską walczyła tylko raz, w 2007 roku w Moskwie i wygrała 6:2, 6:2.