Brytyjczycy czekali w poniedziałek na mecz Andy'ego Murraya, Polacy na Łukasza Kubota, ale turniej na korcie centralnym otworzył według zwyczaju obrońca tytułu Rafael Nadal. Porażka Hiszpana w Queen's bardzo mu się przydała. Pojechał do domu na Majorkę (nie był tam od lutego), dużo grał w golfa, spędzał czas z rodziną, przyjaciółmi i narzeczoną. Wrócił do pracy w Londynie pełen energii i można to było zobaczyć w meczu z Michaelem Russellem.
To był krótki mecz, w którym tylko niepoprawni poszukiwacze sensacji mogli uwierzyć, że prowadzenie Amerykanina 4:2 w pierwszym secie coś oznacza. Oznaczało tyle, że mecz otwarcia przedłużył się może o kilka minut. Potem było tak, jak miało być: 6:4, 6:2, 6:2 dla Nadala.
Nowy sportowy bohater Wysp Brytyjskich, koronowany w niedzielę golfowy mistrz US Open Irlandczyk Rory McIlroy powiedział, że będzie na meczu Hiszpana w następny poniedziałek. Poznali się w ubiegłym roku w Nowym Jorku i być może wzorem Rogera Federera oraz Tigera Woodsa szykuje się kolejna tenisowo-golfowa przyjaźń.
Wśród zwycięzców pierwszego dnia była też Venus Williams, która w 59 minut pokonała Akguł Amanmuradową. Venus zebrała tyle samo pochwał za skuteczny tenis, ile słów krytyki za strój, przypominający za dużą rzymską tunikę.
Wbrew obawom nie lunęło od rana. Choć strajk metra też wisiał w powietrzu, publiczność dotarła na czas do świątyni tenisa. Kolejka namiotów już jednak nie blokuje chodnika – została schowana na polu golfowym za murem. Poza tym wszystko było jak zawsze: muzyka, uroczyste otwarcie bram i bieg kilku tysięcy ludzi na upatrzone pozycje. Żeby nie zapomnieć, jak to w przeszłości bywało, w muzeum wimbledońskim poświęcono w tym roku kolejce osobną wystawę.