Córka doktora

O finał: Szarapowa z Lisicki, Kvitowa z Azarenką. Dziś męskie ćwierćfinały

Publikacja: 29.06.2011 02:44

Sabine Lisicki była przed rozpoczęciem turnieju 62. tenisistką światowego rankingu

Sabine Lisicki była przed rozpoczęciem turnieju 62. tenisistką światowego rankingu

Foto: AP

Korespondencja z Londynu

Pioruny biły, lało jak z cebra, ale dach zrobił swoje i Sabina Lisicki mogła w komfortowych warunkach pokonać Marion Bartoli w trzech setach. Później Maria Szarapowa w godzinę rozniosła Dominikę Cibulkovą. Pozostałe ćwierćfinały pogoda wstrzymała na kilka godzin, wygrały te zawodniczki, które powinny: Petra Kvitova i Wiktoria Azarenka.

Idzie nowe w kobiecym tenisie, a właściwie z okrzykiem bojowym na ustach biegnie i ma postać 2-letniej dziewczyny o międzynarodowym imieniu i polskim nazwisku, trenującej u Nicka Bollettieriego w Bradenton na Florydzie, numer 62 w rankingu WTA. Sabine Lisicki urodziła się w Troisdorfie, niedużym nadreńskim mieście, i po raz pierwszy od czasów Steffi Graf (czyli od 1999 roku) prezentuje niemiecką tężyznę w wimbledońskim półfinale.

Mecz Lisicki – Bartoli, choć wynik sugeruje trudną walkę, był dość jednostajny. Z jednej strony siatki stała córka doktora Richarda Lisickiego, która wierzyła, że każda mocno uderzona piłka jest dobra, i nie była zakładniczką skomplikowanych rozwiązań taktycznych. Z drugiej widzieliśmy córkę doktora Waltera Bartoli, która tyle siły nie miała, więc stawiała na uderzenia w różne strony kortu, niestety, trafiała często poza białe linie.

Lisicki powinna była wygrać w dwóch setach, grała lepiej, prowadziła 6:4, 5:4, serwowała, miała trzy piłki meczowe. Ten fragment meczu wzbudził reakcje mieszane, jednych cieszyły gonitwy rywalek z kąta w kąt kortu, drugich nieco martwił fakt, że o subtelnościach tenisa na korcie centralnym trzeba było zapomnieć. W trzecim secie niepewności już nie było, Bartoli w tie-breaku wyczerpała ostatnie rezerwy energetyczne.

Dla polskich kibiców istotna jest wiadomość, że rodzice Sabine, choć urodzeni w Polsce, nie uczyli dziecka języka przodków tak dobrze, by tenisistka chciała się w nim komunikować, chociaż według oficjalnych źródeł go zna. Nie ma możliwości nawet częściowego uznania jej za Polkę.

Lisicki przypomniała, że już dwa lata temu była w ćwierćfinale, że jej karierę wstrzymała kontuzja kostki (w 2009 roku Niemka była 22. na świecie) i że jest dumna z tego, że nawiązuje do tradycji wielkiej Steffi. Widziała się z nią raz, na proszonym obiedzie w Las Vegas, i pamięta tyle, ile wynosi się ze spotkania z legendą przy posiłku. W tym roku wygrała bez straty seta turniej na trawie w Birmingham, pierwszy w karierze. Wszelkie znaki wskazują, że niemiecki tenis będzie miał gwiazdę. Także dlatego, że kandydatka umie odpowiadać na wszystkie pytania gładko, z uśmiechem na ustach i raczej bez treści.

Dziś ćwierćfinały mężczyzn. Pary tworzą Rafael Nadal i Mardy Fish, Andy Murray i Feliciano Lopez, Roger Federer i Jo-Wilfried Tsonga oraz Novak Djoković i Bernard Tomic. Wielka czwórka kontra wielka nadzieja pozostałych. Nadal uspokoił we wtorek swoich kibiców. Zagra z Amerykaninem, choć po meczu z Juanem Martinem Del Potro był niespokojny, bo lewa stopa zaczęła boleć, i to tak, że myślał o przerwaniu gry. Gdy prześwietlił kończynę i lekarze ocenili, że problemu nie ma, od razu napisał na Facebooku, że wyjdzie na kort.

Ćwierćfinały mogą znów wyłonić czwórkę, która naprawdę rządzi w męskim tenisie, tak jak to było niedawno w Paryżu. Tak było także 16 lat temu w Wimbledonie. Warto przypomnieć, do półfinału awansowali wówczas Andre Agassi, Pete Sampras, Boris Becker i Goran Ivanisević. Było co oglądać.

KOBIETY –

1/4 finału:

M. Szarapowa (Rosja, 5) – D. Cibulkova (Słowacja, 24) 6:1, 6:1; S. Lisicki (Niemcy) – M. Bartoli (Francja, 9) 6:4, 6:7 (4-7), 6:1; P. Kvitova (Czechy, 8) - C. Pironkowa (Bułgaria, 32) 6:3, 6:7 (5-7), 6:2; W. Azarenka (Białoruś, 4) - T. Paszek (Austria) 6:3, 6:1.

Pary półfinałowe:

Szarapowa – Lisicki; Kvitova – Azarenka.

DEBEL KOBIET –

1/8 finału:

S. Mirza, J. Wiesnina (Indie, Rosja, 4) - A. Radwańska, D. Hantuchova (Polska, Słowacja, 13) 6:4, 6:3.

Korespondencja z Londynu

Pioruny biły, lało jak z cebra, ale dach zrobił swoje i Sabina Lisicki mogła w komfortowych warunkach pokonać Marion Bartoli w trzech setach. Później Maria Szarapowa w godzinę rozniosła Dominikę Cibulkovą. Pozostałe ćwierćfinały pogoda wstrzymała na kilka godzin, wygrały te zawodniczki, które powinny: Petra Kvitova i Wiktoria Azarenka.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Tenis
Iga Świątek broni tytułu w Madrycie. Już na początku szansa na rewanż
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu