To dobra cecha Agnieszki – zwykle gra lepiej z mocnymi rywalkami. Mecz Polki z Serbką pokazał, jak dobry może być kobiecy tenis, jeśli grające mają wyrazisty styl i przykładają się do walki.
Widowisko było czytelne: Serbka dążyła do jak najczęstszego wykorzystania potęgi swego forhendu, Polka broniła się aktywnie, neutralizowała groźby nie tylko wytrwałością biegania i sprytem, ale także ryzykowną metodą: atakiem przy siatce. Tenis Radwańskiej był skuteczniejszy, choć w chwilach, gdy Ivanović zdobywała inicjatywę, wydawało się, że polskie przewagi są naprawdę kruche.
Polka pierwsza wygrała gema przy podaniu rywalki, za chwilę był remis, ale mądry tenis Agnieszki dał jej pierwszego seta. Na początku drugiego Ivanović wzmocniła uderzenie i objęła prowadzenie 2:0. Po następnym gemie, wygranym przez Polkę, Ana poprosiła o przerwę na zabieg terapeutyczny.
W tej przerwie trener Tomasz Wiktorowski jeszcze poprawiał plan gry Agnieszki, przypominał o konieczności serwowania na bekhend, mówił o unikaniu najgroźniejszych strzałów Any, zachęcał do wykorzystania sytuacji, w których Serbka odkrywa forhendową stronę kortu. Uwagi miały sens, ale nie okazały się przydatne zbyt długo. Po dwóch kolejnych efektownych gemach, obu dla Radwańskiej, Ivanović poddała się. Przyczyną rezygnacji był ból dolnej części pleców, który czuła już w Tokio.
– Od tygodnia poddawałam się wielu zabiegom, ale chyba niewiele dały. Zrobiłam w czwartek w Pekinie rezonans magnetyczny, lekarze jeszcze nie powiedzieli, co mi jest – mówiła Serbka.