Pięciokrotna mistrzyni Australian Open bardziej potknęła się o własną niemoc, niż przegrała walkę z Jekateriną Makarową. Wynik jednak poszedł w świat, 6:2, 6:3 dla Rosjanki, i teraz wiadomo, że w Moskwie jest 23-letnia tenisistka, która nie boi się nazwiska Williams.
Serena zrobiła wiele, by sensacja stała się faktem. Seriami psuła serwisy w ważnych gemach, siłę forhendu zużywała niemal wyłącznie na wyrzucanie piłek w auty, straciła kilkanaście szans na przełamanie serwisu Rosjanki. Obandażowana kostka, pozostałość niedawnego urazu z Brisbane, ograniczała ruchy, przeszkadzał upał, dłuższe wymiany też nie przynosiły Amerykance punktów.
– To była katastrofa. Serwowałam beznadziejnie, a to tylko jedna z 50 rzeczy, które poszły źle. Może nie powinnam była grać ze względu na kontuzję, ale to przecież Wielki Szlem... – mówiła Amerykanka.
Makarowa (56. WTA) wcześniej wyeliminowała Kaię Kanepi i Wierę Zwonariową (nr 7). Zwycięstwo nad Sereną dało jej pierwszy ćwierćfinał Wielkiego Szlema, w 16. podejściu. Jeśli pokona teraz w meczu o półfinał Marię Szarapową, która cała w nerwach ledwie wygrała z Sabiną Lisicki, da kolejny dowód, że forma dawnych mistrzyń koroduje coraz szybciej.
Drugim bohaterem dnia został Kei Nishikori, który wygrał w pięciu setach z Jo-Wilfriedem Tsongą (nr 8). Jest pierwszym od 80 lat Japończykiem w ćwierćfinale Australian Open. Nishikori, 24. w rankingu ATP, jest bardzo popularny w ojczyźnie, bo pierwsze sukcesy odnosił już jako junior. Od 14. roku życia trenował w akademii Nicka Bollettierego na Florydzie, jego trenerem był też Brad Gilbert.