David i Victoria Beckhamowie zapewne oddychają z ulgą. Przyszedł czas na nowych bohaterów tabloidów i portali plotkarskich. Karolina i Rory – trudno o lepsze połączenie popularności, młodości, niemałych ambicji, bogactwa i efektownych sukcesów w prestiżowych sportach.
Kto nie pamięta, odnajdzie bez trudu początek tej opowieści, która zapowiada się na lata. By nie stracić wątków przypominamy: ona – urodzona w Odensee, czyli mieście baśniopisarza Hansa Christiana Andersena, dzielna córka polskich emigrantów, gwiazda duńskiego tenisa, on – golfowa duma Irlandii Północnej, jedyny syn pracowitych McIlroyów z Holywood w hrabstwie Down.
Na pierwszej randce spotkali się, wedle jakiegoś spostrzegawczego blogera, w lipcu 2011 roku w Londynie. Poznali się jednak dzięki boksowi, na walce Władymira Kliczki z Davidem Haye w Hamburgu, parę dni wcześniej. Loże VIP–ów mają sens. Miesiąc później Rory był już widziany u boku Karoliny w USA, gdy grała w Cincinnati. Jeszcze tej jesieni uczucie uskrzydliło golfistę tak mocno, że awansował na drugie miejsce rankingu światowego, co czyniło związek z ówczesnym nr 1 kobiecego tenisa jeszcze piękniejszym.
Tamte Święta Bożego Narodzenia para spędziła jeszcze oddzielnie, ale gdy się spotkali bliżej Sylwestra świat już wiedział: ona dała mu łańcuszek i kilka podkoszulków, on jej wisiorek w kształcie duńskiej flagi. W pierwsze Walentynki umówili się na randkę w Dubaju, co uwidoczniła gromada fotoreporterów, a media odnotowały, że siódmy miesiąc związku to niewiele, ale rokowania są dobre.
Nic się nie zmieniało. Jeśli cykle turniejów PGA Tour i WTA Tour na to pozwalały, to byli razem, zawsze szczęśliwi: w marcu w nowojorskiej Madison Square Garden, gdzie Karolina grała pokazówkę z Marią Szarapową, a jej chłopak wygrał jedną piłkę z Rosjanką (i miał zachwycający sweterek, jak donosili sprawozdawcy, sugerując dobry gust Woźniackiej); w kwietniu, gdy Karolina nagrywała reklamówki dla swej agencji menedżerskiej też był blisko.