Będzie ciekawy paryski półfinał Federera z Djokoviciem, bo Szwajcar niespełna tydzień po porażce z Argentyńczykiem w finale w Bazylei, tym razem pokonał Juana Martina Del Potro 6:3, 4:6, 6:3. Może to wreszcie oznaka stabilnego wzrostu formy Szwajcara. Grał rzeczywiście dobrze, potwierdzały to statystyki i brawa widzów.
Federer wytrzymywał mocne wymiany, był szybki, pewny serwis też mu pomagał. Aż nie chciało się wierzyć, że to ten sam tenisista, który w tym roku wygrał tylko jeden turniej, przegrywał z niezbyt znanymi rywalami, a potem długo i mętnie tłumaczył się z porażek.
W piątek w hali Bercy wróciło sporo Federerowej magii. I nie tylko. – To zwycięstwo przywróciło mi wiarę w siebie, takie mecze teraz są mi potrzebne najbardziej – mówił wyraźnie ucieszony Szwajcar. Co do półfinału z Serbem, to najważniejsze było jego zdanie: – Wolę grać z nim teraz, niż cztery miesiące temu – teraz wierzę w swe szanse.
Djoković łatwo pokonał w ćwierćfinale Stanislasa Wawrinkę, tak samo jak Rafael Nadal Richarda Gasqueta. Czwartkowy mecz Hiszpana z Jerzym Janowiczem był znacznie bardziej wyrównany i atrakcyjny.
Kto chciał zobaczyć w Paryżu zapowiedź turnieju mistrzów ATP, ten zobaczył, że niedługo w hali nad Tamizą chyba nie będzie wielkich niespodzianek. Londyńskie półfinały mogą mieć za tydzień tych samych bohaterów.