Radek, co się rywalom nie kłaniał

Rok po roku Radek Stepanek dał Czechom Puchar Davisa. Niektórym trudno uwierzyć: 35 lat, talent odkryty późno, zdrowie już nie takie, a stoi w butach legend, Henriego Cocheta i Freda Perry

Publikacja: 19.11.2013 09:43

Radek, co się rywalom nie kłaniał

Foto: AFP

O Radku Stepanku mało kto mówi bez emocji. Budzi uczucia wyraziste od lat, bo niespokojnym duchem jest na korcie i poza nim.

35. urodziny ma za kilka dni, 27. listopada. Obejdzie je jako dwukrotny zdobywca Pucharu Davisa, ten, który oba razy rozstrzygał o wyniku w piątym meczu. Poza tym spojrzy z dumą na drugi puchar za wielkoszlemowe zwycięstwo w deblu, wygrał US Open 2013 z Leanderem Paesem u boku, rok wcześniej razem zwyciężyli w Australian Open.

Kariera długa, pełna zakrętów, ale przecież spełniona: 17 wygranych turniejów deblowych, 5 singlowych, bywało, że był klasyfikowany w pierwszej dziesiątce świata (najwyżej 8. w 2006 roku). Od paru miesięcy blisko Petry Kvitovej, co świat przyjąłby może spokojnie, gdyby nie fakt, że głośne małżeństwo z Nicole Vaidisovą, inną zdolną, młodą czeską tenisistką, co rakietę rzuciła dla Radka, trwało tylko trzy lata. I poprzedzało je nie mniej głośne narzeczeństwo z Martiną Hingis.

Czeska szkoła

Stepanek gra w tenisa wedle starej czeskiej szkoły: więcej sprytu, niż siły. Tak to sobie wymyślił, jeszcze gdy był mały i widział wokół siebie rówieśników uderzających w równym rytmie piłkę z lewej i prawej strony.

Nie może jednak powiedzieć, że od razu zaczął się wyróżniać. Wręcz przeciwnie. Zaczynał swoją tenisową przygodę w Karwinie, górniczym miasteczku pod polską granicą. Był jednym z tych, w których na początku wierzył tylko ojciec.

Vlastimil Stepanek pracował w karwińskiej fabryce sody, a po godzinach oddawał się pasji tenisowej. Starszy syn Martin poszedł na policjanta, młodszy Radek najpierw chciał być bramkarzem hokejowym, lecz dał się przekonać do odbijania z ojcem, albo ze ścianą.

Wiara pana Vlastimila była tak duża, że chodził do pracy na nocne zmiany, by móc w dzień trenować z Radkiem, a gdy syn skończył 10 lat, ojciec uznał, że fabryka sody przeszkadza obu w karierze. Rzucił sodę, przenieśli się z rodziną do Prerova, tam dostał pracę jako instruktor tenisa i w tym zawodzie trwa do dziś.

Telefon do Kordy

Przyznać trzeba uczciwie, że z Radkiem wielkich sukcesów nie osiągnął. Niby trzymał chłopaka krótko, doprowadził do początków kariery zawodowej, do startów w turniejach satelitarnych, ale umiejętności pana Vlastimila nie wystarczały na Wielkie Szlemy, o marzeniach daviscupowych nie wspominając.

Syn też nie był bez winy. – Może nie byłem wielkim rozrabiaką, nie wracałem z dyskotek o piątej rano, omijałem alkohol i narkotyki, ale do profesjonalnego podejścia do tenisa było mi daleko. Okoliczności nie sprzyjały, mało kto mnie doceniał, motywacja słabła – wspominał Radek. Przełom przyszedł wtedy, gdy zamiast ojca trenerem został Petr Korda.

Kibice tenisa pamiętają: wysoki szczupły tenisista, mistrz Australian Open 1996, piękny stylowy tenis, w dobrej formie Korda był w stanie wygrać z każdym. Karierę skończył nagle, po aferze dopingowej w 1998 roku. Z wyrokiem ITF Petr Korda nie godzi się do dziś, ale znalazł spokojną przystań z rodziną na Florydzie. Dwie córki zostały golfistkami.

Telefon od Radka Stepanka odebrał w 2001 roku. Znali się trochę z kortów, ich kariery na krótko się zazębiły, choć o żadnej przyjaźni mowy nie było. Korda przyjął tę pracę, choć na początku bez entuzjazmu. Powód był taki, że Stepanek nie miał opinii posłusznego chłopaka, któremu trzeba tylko szlifu technicznego i pracy nad kondycją, by zaczął wygrywać. Stepanek miał, oględnie mówiąc, opinię tego, który mało kogo się słucha, potrafi być złośliwy i nie docenia rad starszych.

Sytuacja była jednak taka, że to Radek był w potrzebie, więc Petr Korda mógł stawiać warunki i postawił. – Będziesz się słuchać, to osiągniesz wiele – obiecał na końcu rozmowy.

Krnąbrne dziecko

Słowa dotrzymał. W 2002 roku Stepanek stał się odkryciem ATP Tour. Wystrzelił w górę rankingów, wygrał z kilkoma takimi, z którymi nie miał prawa marzyć o zwycięstwie (m. in. z Goranem Ivaniseviciem). Nagle, późno, bo późno, kariera zaczęła się toczyć tak, jak powinna była przebiegać kilka lat wcześniej.

Przyszły zwycięstwa – pierwszy turniej singlowy w 2006 roku, gdy Radek miał prawie 28 lat. Zaraz potem był ćwierćfinał Wimbledonu i pierwsze załamanie – poważna kontuzja szyi. Przesunięty dysk, ból taki, że nie tylko nie można było grać, ale nawet trzymać rakietę w ręku. Było ciężko, pojawiła się nawet myśl o końcu kariery.

Korda pomagał, przekonywał, ale Radek Stepanek to nie jest facet, który łagodnie przyjmuje argumenty. Z trenerem rozstawał się dwa razy, zawsze chodziło o parę słów za dużo. Główna różnica poglądów zawsze tyczyła emocji na korcie. Dla Stepanka okazywanie gniewu, złości, radości i frustracji było czymś naturalnym, trener widział w tych krzykach i gestach tylko brak profesjonalizmu i niepotrzebny wydatek energii.

Po paru miesiącach godzili się, bo Korda, choć tylko kilkanaście lat starszy, traktował Radka jak swoje czwarte, trochę krnąbrne dziecko. Z rywalami, których Stepanek też nie raz obrażał, prowokował, albo drażnił, tak łatwo nie było.

Andy Murray, Tim Henman, Janko Tipsarević i wielu innych mogą opowiedzieć, jak czeski tenisista robił wszystko co mu wyobraźnia podpowiadała (i sędzia nie widział), by rozwścieczyć przeciwnika. Radek rywalom się jednak nie kłaniał, a na swe wytłumaczenie miał w zasadzie tylko jedną odpowiedź: – Nienawidzę przegrywać.

Kradzione jabłka

Petr Korda trochę go jednak utemperował, swoje zrobił też czas. W ostatnich rozmowach z dziennikarzami u Radka Stepanka słychać nuty nostalgii za młodością w Karwinie, za lodowiskiem wylewanym za domem rodzinnym, za kradzionymi jabłkami, które smakowały jak żadne inne, za pierwszą rakietą, polskim Stomilem.

Karwina już odwdzięczyła się tenisiście – został honorowym obywatelem miasta w 2012 roku, po pierwszym zwycięskim finale Pucharu Davisa. W Karwinie taki tytuł to rzadkość, poprzedni obywatele przyznali 20 lat temu, a bywało, że wycofywali tytuł, np. przyznany hiszpańskiej komunistce Dolores Ibaruri albo radzieckim generałom co to wjeżdżali na czołgach pomagać w 1968 roku. Teraz w Karwinie jest też szkoła tenisa im. Radka Stepanka, prowadzona, jakże inaczej, przez ojca Vlastimila.

Stepanek trochę żałuje, że zaczął prawdziwą karierę w wieku 24 lat, a nie osiemnastu, że już nie wejdzie na szczyt męskiego tenisa, choć ogień wciąż pali się pod kotłem. Mówi, że będzie grał dalej, choć szyja znów potrafi zaboleć. W deblu taka obietnica ma wartość, w singlu będzie trudniej.

Mieszka w Pradze, ma apartament w Bradenton na Florydzie, skąd do trenera bliżej. Rozwód z Nicole w toku, związek z Petrą rozkwita.

Dziś Radek Stepanek mówi: – Zgadzam się z Ivanem Lendlem, że talent nigdy nie pokona ciężkiej pracy. Trzeba było czasu, bym to zrozumiał. Także to, że trzeba mieć pokorę, by skutecznie osiągać kolejne cele. Ja jeszcze pogram w tenisa, ale już nie myślę, co będzie za rok, czy dwa. Wiem, że kocham te robotę, wiem, że chcę to robić. Chcę być najlepszy, ale trzeba patrzeć realnie, nie jestem uzależniony od rankingu. Skupiam się dziś na tym, by zrobić ile można w tej końcowej fazie kariery.

– Tylko po staremu sądzę, że ludzie bardziej pamiętają uczucia i emocje towarzyszące meczom, niż statystyki. Dlatego ważne dla mnie jest to, by mnie zapamiętali sercem, a nie to, że byłem kiedyś siódmy czy ósmy na świecie – dodaje.

O Radku Stepanku mało kto mówi bez emocji. Budzi uczucia wyraziste od lat, bo niespokojnym duchem jest na korcie i poza nim.

35. urodziny ma za kilka dni, 27. listopada. Obejdzie je jako dwukrotny zdobywca Pucharu Davisa, ten, który oba razy rozstrzygał o wyniku w piątym meczu. Poza tym spojrzy z dumą na drugi puchar za wielkoszlemowe zwycięstwo w deblu, wygrał US Open 2013 z Leanderem Paesem u boku, rok wcześniej razem zwyciężyli w Australian Open.

Pozostało 94% artykułu
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Tenis
Hubert Hurkacz żegna się z Madrytem. Serwis tym razem nie pomógł
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił