Być jak Sampras

Roger Federer zmiażdżony przez Rafaela Nadala 7:6, 6:3, 6:3.

Publikacja: 25.01.2014 01:00

Rafael Nadal może w niedzielę wyrównać rekord Pete’a Samprasa: czternaście zwycięstw wielkoszlemowyc

Rafael Nadal może w niedzielę wyrównać rekord Pete’a Samprasa: czternaście zwycięstw wielkoszlemowych

Foto: EPA

Z pewną przesadą można napisać, że lepszy młodszy Hiszpan z dziurą w spracowanej dłoni niż całkiem zdrowy, lecz starszy Szwajcar, ale prawda o drugim męskim półfinale nie była aż tak prosta.

Plan Federera, ułożony przy pomocy Stefana Edberga, był bardzo dobry: atakować, ryzykować, skracać wymiany, biegać wzorem mentora do siatki, nieustannie próbować kruszyć obronę Nadala. Do takiego planu potrzebne są zdrowie, kondycja i wola. Na początku Szwajcar miał wszystko. Gdy przegrał tie-break pierwszego seta, wola zaczęła uchodzić.

Nie miał żadnego większego załamania, próbował być konsekwentny do końca, nie stracił ochoty do biegania, lecz stracił pewność. Największa różnica między wielkimi rywalami była wtedy, gdy grali o rozstrzygające punkty, Nadal wznosił się wówczas na szczyty, kilka kontr mogło załamać każdego przeciwnika, więc nie dziwi, że Federer gasł w oczach. Wcześniej w tym turnieju można było odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał dla szwajcarskiego mistrza, że wciąż potrafi wywijać rakietą (teraz powiększonym modelem) jak magiczną różdżką, że ma dawną swobodę uderzeń i szybkość reakcji.

– Ciągle myślę, że najlepsze mecze są jeszcze przede mną. Start sezonu jest bardzo udany, pokazałem w Australii sporo dobrego tenisa – mówił, jak zawsze prezentując nienaganny optymizm – wciąż uzasadniony, choć od poniedziałku to Stanislas Wawrinka będzie najwyżej sklasyfikowanym tenisistą z krainy dziurawych serów i zegarów z kukułką.

Nadal poprawił bilans meczów z Federerem do stanu 23-10 (9-2 w Wielkim Szlemie), zagrał najlepszy mecz w turnieju i ciąg dalszy wygląda dla niego dobrze, choć z ręką ma kłopot. Po pierwszym secie półfinału tenisista poprosił o zmianę opatrunku, kamery nie były dyskretne, więc i w telewizorach, i na wielkim stadionowym ekranie ukazała się rana, z którą przeciętny tenisista amator nie wyszedłby na kort przez tydzień albo dwa. Hiszpan wyszedł i mówił po spotkaniu: – Za dużo gadania o tym pęcherzu. Jest w porządku, choć trochę trudno go przesłonić plastrem. Normalna sprawa.

W niedzielnym finale zagra z Wawrinką. Bilans dotychczasowym spotkań jest dla Hiszpana budujący: 12 zwycięstw, zero porażek. Role są zatem jasno podzielone, choć wiara w bekhend Szwajcara w niektórych trochę się tli. Większość wieszczy jednak klęskę debiutanta w finale Wielkiego Szlema.

Na Rod Laver Arena widać i czuć, że turniej zbliża się do końca. Już sławy tenisa siedzą w pierwszym rzędzie, już uśmiechają się Rod Laver, Ken Rosewall i przede wszystkim Pete Sampras, który przybył wręczyć puchar zwycięzcy singla mężczyzn. Jeśli wygra Nadal – wyrówna osiągnięcie Amerykanina: 14 zwycięstw wielkoszlemowych.

Pierwszy ważny puchar, za zwycięstwo w deblu, odebrały w Melbourne, jak rok temu, Sara Errani i Roberta Vinci. Decydujący set z Jeleną Wiesniną i Jekateriną Makarową Włoszki wygrały tak: 2:0 na początku, 2:5 w środku, 7:5 na końcu. I jak tu w kółko nie pisać o nieprzewidywalności kobiecego tenisa.

Dla nas najważniejszym wydarzeniem jest sobotni finał debla, z Łukaszem Kubotem w jednej z czterech głównych ról. Polak w maju skończy 32 lata, żyje w Lubinie i Pradze, dziewczynę ma Słowaczkę, trenerów czeskich, fizjoterapeutkę rumuńską, najlepszego kumpla Austriaka. W Australii ma obok siebie bojowego Szweda Roberta Lindstedta. Kubot chce, by do krótkiej listy polskich zwycięzców wielkoszlemowych wreszcie dopisać trzecie nazwisko. Ładnie by było: Jędrzejowska, Fibak oraz Kubot – wzór pracowitości i skromności, który ma motto ze św. Augustyna: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą".

Kobiety – finał debla


S. Errani, R. Vinci (Włochy, 1) – J. Makarowa, J. Wiesnina (Rosja, 3) 6:4, 3:6, 7:5.

Mężczyźni – 1/2 finału


R. Nadal (Hiszpania, 1) – R. Federer (Szwajcaria, 6) 7:6 (7-4), 6:3, 6:3.

Mikst – 1/2 finału


S. Mirza, H. Tecau (Indie, Rumunia, 6) – J. Gajdosova, M. Edbden (Australia) 2:6, 6:3, 10-2; K. Mladenović, D. Nestor (Francja, Kanada) – J. Zheng, S. Lipsky (Chiny, USA) 6:3, 6:1.

Ostatnie finały (wg czasu polskiego)

Sobota


9.30 Kobiety?Na Li – D. Cibulkova /transmisja Eurosport/


12.00 Debel mężczyzn?Ł. Kubot, R. Lindstedt – E. Butorac, R. Klaasen /Eurosport 2

Niedziela


9.30 Mężczyźni?R. Nadal – S. Wawrinka /Eurosport

Z pewną przesadą można napisać, że lepszy młodszy Hiszpan z dziurą w spracowanej dłoni niż całkiem zdrowy, lecz starszy Szwajcar, ale prawda o drugim męskim półfinale nie była aż tak prosta.

Plan Federera, ułożony przy pomocy Stefana Edberga, był bardzo dobry: atakować, ryzykować, skracać wymiany, biegać wzorem mentora do siatki, nieustannie próbować kruszyć obronę Nadala. Do takiego planu potrzebne są zdrowie, kondycja i wola. Na początku Szwajcar miał wszystko. Gdy przegrał tie-break pierwszego seta, wola zaczęła uchodzić.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Tenis
17-letnia Rosjanka znów za silna dla Igi Świątek. Polka nie obroni tytułu w Indian Wells
Tenis
Brąz cenniejszy niż złoto. Iga Świątek bierze rewanż za igrzyska
Tenis
Indian Wells. Rozpędzona Iga Świątek
Tenis
Raj zamienił się w piekło. Hubert Hurkacz przegrywa w Indian Wells
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Tenis
WTA w Indian Wells. Iga Świątek w najlepszym wydaniu. Jest jedno ale
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń