Pierwsza runda wolna, w drugiej tak samo jak w zeszłym roku – porażka Polaka w dwóch setach. Melzer (73. ATP, rocznik 1981, kiedyś ósmy na świecie) pokonał rozstawionego z numerem 7 Janowicza 6:4, 7:6 (7-1).
Mecz trwał półtorej godziny, był zacięty, ale nie zostanie w pamięci widzów, tak jak pięć setów tych samych graczy z ubiegłorocznego Wimbledonu (wygrał wówczas Janowicz). Fajerwerków techniki i taktyki na korcie nie było. Austriak serwował nieco lepiej, wykorzystał widoczną słabość podania polskiego rywala i tyle wystarczyło, by wygrać oba sety.
Janowicz wciąż ma problem, statystyki z Barcelony pokazują to dokładnie: sześć asów, ale też pięć podwójnych błędów serwisowych, skuteczność pierwszego podania tylko 44 procent. Skuteczność wymian – bardzo skromna.
Ostatni raz Janowicz wygrał 12 lutego w Rotterdamie (1/8 finału z Tommym Haasem), a potem już było za stromo pod tę górę: porażka z Tomasem Berdychem w Holandii, następnie z Alejandro Fallą w Indian Wells, z Roberto Bautistą Agutem w Miami, podwójny smutek w Pucharze Davisa, wreszcie niepowodzenie z Michaelem Llodrą w Monte Carlo i teraz z Melzerem.
Austriak wrócił na korty po kontuzji, grał w tym roku mało, nie dziwi, że po wygranej twittował: „Chociaż nie dałem rady wygrać od razu przy swoim serwisie, to tie-break zagrałem bardzo dobrze..., jakie to szczęście wygrać dwa mecze z rzędu!".