Mirosław Żukowski z Paryża
Półfinałowego meczu Nadala z Andym Murrayem jakby nie było. Hiszpan po prostu wyprowadził Szkota na spacer i poprosił, by ten trochę pobiegał. Skończyło się wynikiem 6:3, 6:2, 6:1. W niedzielę w finale na Nadala czeka Djoković (pokonał Ernestsa Gulbisa 6:3, 6:3, 3:6, 6:3). Cztery ich ostatnie mecze wygrał Serb, w tym kilka tygodni temu w Rzymie na korcie ziemnym. Spotykali się też w turnieju Roland Garros 2012 i 2013 i wtedy zwyciężał Hiszpan, ale były to bardzo zacięte mecze, szczególnie ten ubiegłoroczny. „Właśnie to daje mi wiarę, że Nadal w Paryżu nie jest niezwyciężony.
Mecz z Gulbisem układał się dobrze przez dwa sety, potem poczułem się gorzej. Nic mnie nie boli, może to zmęczenie, nie chcę o tym mówić. Odpocznę i będę gotowy" - powiedział Djoković. Jest też jeszcze jedna zła dla niego wiadomość - w Paryżu w niedzielę ma być ponad 30 stopni, a już w piątek Serb narzekał, że po wielu dniach gry na wilgotnych kortach, w słońcu piłki odbijały się wyżej i miał z tym problem. A Nadalowi w to graj.
Oprócz wielkiej trójki, w półfinałach był też ten czwarty - Ernests Gulbis. „Stałem się uzależniony od sukcesu" - powiedział zapytany, co w jego życiu zmienił paryski turniej. Było to już po przegranym półfinale z Djokoviciem, ale Gulbis ma prawo do swojej satysfakcji. „Teraz już wiem, że mogę osiągnąć nawet najambitniejsze cele, potrzeba mi było takiego dowodu" - stwierdził Łotysz. Nam nie był on potrzebny, bo od dawna tenisowi dziennikarze pisali, że sam Ernests jest swoim największym wrogiem i jeśli zmieni sposób życia i podejście do treningu, może osiągnąć przynajmniej tyle samo co Marat Safin, do którego jest porównywany, jeśli chodzi o talent. Ale Rosjanin miał matkę - tenisowego tyrana, a Gulbis ma matkę aktorkę i ojca bogacza, więc dojrzewanie trwa dłużej.
Dwa pierwsze sety półfinału Djoković - Gulbis były podobne. Obaj grali dobrze, a potem przychodził moment, gdy Serb przełamywał podanie Łotysza i spokojnie kończył sprawę. Dopiero w trzecim secie kort został podłączony do prądu. Przy prowadzeniu 3:2 Gulbis miał dwie szanse na break, nie wykorzystał żadnej, ale dwa gemy później mu się udało. Początek seta trzeciego to najpierw prowadzenie Serba 2:0, potem remis 2:2 i nadzieja, że mecz jeszcze potrwa, tym większa, że wreszcie nad Paryżem przez cały dzień świeciło słońce i kobiety włożyły letnie sukienki. Niestety, Gulbis sam wytrącił sobie z ręki najpotężniejszą broń - serwis. Przy stanie 3:4 zupełnie stracił pierwsze podanie, przegrał gema, a po chwili Djoković zakończył mecz.