Grać z głodnym sukcesu Murrayem w turnieju rangi ATP Masters 1000 – trudna sprawa. Mecz potoczył się inaczej, niż dwa tygodnie temu w Pekinie – Szkot nie przysnął na początku gry, rozgrzał się dobrze i od razu szukał szansy na przełamanie serwisu Janowicza.
Czekał na nią długo, bo Polak, choć popełniał dość liczne tzw. błędy niewymuszone, czyli inaczej mówiąc, niekiedy grał niedokładnie, potrafił się obronić. Do stanu 5:5 szli zatem równo, wydawało się, że tie-break jest nieuchronny, lecz Murray świetnie potrafi wykorzystywać nawet małe szanse w decydujących chwilach meczów. W dwunastym gemie przyszło zatem pierwsze przełamanie i z nim pierwszy set dla Szkota.
W pierwszym gemie drugiego seta Janowicz miał wreszcie szanse rewanżu, ale je stracił, bo Murray umie też dobrze serwować w trudnych momentach. Wymiany się wydłużyły, gra uspokoiła, ale już przy prowadzeniu 2:1 Murray przełamał serwis Janowicza, szybko zrobiło się 4:1, Polak raz i drugi poprosił o masaż prawej nogi, lecz meczu nie uratował. Kilkanaście minut gry, 6:2 i po spotkaniu.
Przed łódzkim tenisistą jeszcze trzy turniejowe tygodnie, w pierwszym, od 13 października zagra, jeśli noga pozwoli, w imprezie rangi ATP 250 (pula nagród 521,4 tys. euro) w Stadthalle w Wiedniu.
W Szanghaju do gry w drugiej rundzie weszli wszyscy najlepsi, nawet cierpiący na zapalenie wyrostka robaczkowego Rafael Nadal. Hiszpan przegrał jednak w dwóch setach z Feliciano Lopezem.