Trochę żal, że coraz rzadziej ogląda się takie mecze. Roger Federer zagrał z Serbem perfekcyjnie, być może było to najlepsze jego spotkanie w tym roku. Wygrać tak elegancko i pewnie z liderem rankingu światowego – to zawsze wielka sprawa, nawet dla kogoś, kto już rządził w tenisie ładnych parę lat.
Grali 36 raz (piąty w tym roku) – dopisek, że to był klasyk, oczywista sprawa. Federer wykorzystał w pierwszym, secie jedyną piłkę dającą mu przełamanie serwisu rywala i przewagę pięknie utrzymał do końca. W drugim secie od razu zaczął od zwycięskiego gema przy podaniu Djokovicia i znów ta niby niewielka szansa wystarczyła do efektownego sukcesu.
Po godzinie i 35 minutach oraz trzeciej piłce meczowej – Szwajcar wygrał. W pamięci zostanie Federer jak za najlepszych lat, ale jakby trochę inny – bardziej chętny do ataku, bardziej śmiały, także przy siatce (szkoła Stefana Edberga swoje zrobiła).
W rywalizacji z Djokoviciem prowadzi 19-17, w niedzielę zagra w 39. finale turnieju z cyklu ATP World Tour Masters 1000. Będzie w poniedziałek na pewno nr 2 w rankingu ATP Tour. Są już tacy, którzy dostrzegają szansę, że wróci na pozycję lidera – teoretycznie jest to jeszcze możliwe w tym sezonie.
Może też trochę frajdy Szwajcar ma z powodu przerwania zwycięskiej serii Serba w Chinach. Djoković skończył ją na 28 meczach, trwała od 2010 roku, w tym czasie Novak trzy razy wygrał turniej China Open w Pekinie i dwa razy w Szanghaju.