Lider polskiego zespołu, 61.tenisista świata, otrzyma te pieniądze niezależnie od wyniku całego meczu i swoich gier.
Oficjalnie jest to zapłata za przygotowanie do spotkania, ale tak naprawdę to fikcja, gdyż tenisista musi być gotowy do gry w turniejach, które są tuż przed i tuż po Pucharze Davisa.
Polski Związek Tenisowy (PZT) wypłaci Janowiczowi po prostu rekompensatę za to, że nasz as zgadza się poświęcić tydzień ze swojego sportowego kalendarza na potrzeby reprezentacji (mecz trwa od piątku do niedzieli, ale zgrupowanie już od poniedziałku). Janowicz podczas całej kariery zarobił na korcie 3 mln 287 tys. dolarów, a tylko w tym roku 520 tys.
Pozostali członkowie polskiej drużyny – Marcin Matkowski, Łukasz Kubot i Michał Przysiężny – dostaną za mecz ze Słowacją o wiele mniej, co nie może dziwić, gdyż to na Janowiczu w największym stopniu spoczywa odpowiedzialność za wynik. Dlatego PZT – finansowany w 2/3 z dotacji Ministerstwa Sportu – musi płacić, licząc na to, że nazwisko Janowicza ściągnie na trybuny więcej widzów i zainteresuje meczem sponsorów.
Wypłaty dla tenisistów za grę w Pucharze Davisa i dla tenisistek za Puchar Federacji są normą, gwiazdorom płacą wszystkie narodowe związki. Agnieszka Radwańska dostaje tyle samo co Janowicz – 100 tys. złotych (ona na korcie zarobiła blisko 19 mln dolarów).