Korespondencja ze Stuttgartu
Cztery najwyżej rozstawione tenisistki – Andżelika Kerber, Karolina Pliszkova, Simona Halep i Garbine Muguruza – tradycyjnie mają w pierwszej rundzie wolny los, muszą za to stawić się przed mikrofonami, aby odpowiedzieć na kilka pytań. Różnych: o przygotowanie do sezonu na kortach ziemnych, który właśnie się zaczyna, o wrażenia z występów w Pucharze Federacji w miniony weekend, o kort, czy naprawdę jest tak szybki, jak mówią inne tenisistki.
I jak echo wraca pytanie o Marię Szarapową, jej powrót po dyskwalifikacji i „dziką kartę”. Na ten temat napisano już prawie wszystko, ale podczas konferencji prasowej z Kerber udało się zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Markus Guenthardt – prywatnie brat Hansa, byłego trenera Stefanie Graf, a służbowo dyrektor Porsche Tennis Grand Prix – miał do dyspozycji trzy „dzikie karty”. Jedną dał Johannie Koncie, skoro o nią poprosiła, bo zawodniczce z czołowej „10” nijak nie mógł odmówić. Drugą – wiadomo – podarował Szarapowej, a przy trzeciej musiał wybierać między Julią Goerges a Laurą Siegemund.
Postawił na finalistkę sprzed roku. Nie dlatego, że młodsza od zwyciężczyni sprzed sześciu lat, ale dlatego, że urodziła się w Filderstadt, a mieszka w Stuttgarcie, a to miasta nierozerwalnie związane z tym turniejem. Kłopot w tym, że w ostatnią niedzielę – na tym samym korcie, na którym odbywa się Porsche Tennis GP – Goerges uratowała dla Niemiec miejsce w Grupie Światowej Pucharu Federacji. Jest także niemały paradoks, bo reprezentacja tego kraju ma tego samego sponsora tytularnego co turniej i w sferze komercyjnej występuje jako Porsche Team Deutschland.
– Oczywiście wolałabym, aby tę „dziką kartę” dostała Julia, a nie Maria. Takiej sytuacji nikt wcześniej nie przewidział, więc warto zrobić coś, by już nigdy się nie powtórzyła. Wystarczy zmienić przepisy tak, żeby uniemożliwić dyrektorom turniejów przyznawanie „dzikich kart” tenisistkom i tenisistom, którzy wracają do pracy nie po zwolnieniu lekarskim, a po dyskwalifikacji. Nie mam na myśli nikogo konkretnego, tu chodzi o zasadę – powiedziała Kerber.