W dniu, kiedy reprezentacja Niemiec – nasz pierwszy przeciwnik na Euro – wyjeżdżała na zgrupowanie na Majorkę w towarzystwie rodzin, Polacy odcięci od świata w nudnym do bólu Donaueschingen na dobre zaczęli przygotowania do turnieju. Zawodnicy przeszli już badania i po południu zostali podzieleni na grupy.
– Treningi mają być zindywidualizowane. Wszyscy wiemy, że na zgrupowaniu przed ostatnim mundialem trochę przesadziliśmy z intensywnością zajęć, a później brakowało nam świeżości. Z tego, co wiem, do piątku będziemy mieli więcej czasu na relaks i zajęcia niezwiązane z piłką. Rodzin nam nie brakuje, bo musimy się zintegrować we własnym gronie. Warunki do przygotowań są idealne – mówi Maciej Żurawski.
Kapitanowi reprezentacji dopisuje dobry humor. Zanim zaczął poważnie odpowiadać na pytania, stwierdził, że osłonięcie boiska pomogło mu w tym, by przez półtorej godziny mógł niezauważonym leżeć pod płotem, w czasie wolnym zamierza wypożyczyć samochód i spróbować pobić rekord prędkości na autostradzie, a po pół roku grania w Grecji wreszcie czuje się lekki jak żuraw.
Chociaż do meczu z Niemcami pozostały jeszcze prawie trzy tygodnie, zawodnicy przyznają, że zaczynają już o nim myśleć. – Przez sześć lat zakwalifikowaliśmy się do trzech wielkich turniejów i pora wreszcie, by osiągnąć coś więcej niż awans. Niemcy są faworytem nie tylko tego spotkania, ale chyba całego turnieju. Świadomość, że nigdy z nimi nie wygraliśmy, a na ostatnim mundialu straciliśmy gola w ostatniej minucie, nie tylko nas nie paraliżuje, ale dodatkowo mobilizuje – tłumaczy Jacek Bąk, najbardziej doświadczony z reprezentantów.
– Aby ich pokonać, musimy zagrać tak, jak z Portugalią w kwalifikacjach, albo nawet lepiej. My jednak bardzo lubimy przechodzić do historii – dodaje Żurawski.