Reklama
Rozwiń

Przeszkadzał helikopter

Dobra informacja ze zgrupowania w Austrii: Jakub Błaszczykowski zdrowieje szybciej, niż przypuszczano

Aktualizacja: 04.06.2008 15:21 Publikacja: 04.06.2008 02:00

Przeszkadzał helikopter

Foto: Rzeczpospolita

Pierwszy i jedyny w całości otwarty trening Polaków w Bad Waltersdorf obserwowało z trybun ponad 100 osób, głównie dziennikarzy. Zajęcia opóźniły się, bo Leo Beenhakkerowi i piłkarzom bardzo przeszkadzał latający nad kameralnym stadionem helikopter jednej z polskich stacji telewizyjnych.

Było tak głośno, że ze skargą do sztabu technicznego reprezentacji zgłosili się nawet menedżerowie miejscowych uzdrowisk, których klienci nie byli zachwyceni, że zamiast ciszy z folderów dostają hałas. – Pretensje mogą mieć jednak tylko do austriackich władz, które wydały zgodę na start helikoptera. Nam też się to nie podoba, w takich warunkach nie dało się trenować – tłumaczyła Marta Alf, rzecznik reprezentacji.Beenhakker pozwolił rano odpocząć wszystkim piłkarzom, którzy zagrali więcej niż 45 minut w niedzielnym meczu z Danią w Chorzowie. Euzebiusz Smolarek, Mariusz Lewandowski, Jacek Krzynówek, Jacek Bąk, Dariusz Dudka, Marcin Wasilewski i Mariusz Jop zostali w hotelu, Artur Boruc jedynie rozciągał mięśnie w towarzystwie trenera Andrzeja Dawidziuka. Trening odbywał się przy mocno świecącym słońcu, było duszno i gorąco.

– To już są ostatnie szlify, jednak niezbędne, bo nie czujemy się jeszcze w optymalnej formie. Ludzki organizm nie jest komputerem, wierzymy jednak, że do niedzieli odzyskamy świeżość – mówił Maciej Żurawski.

Beenhakkera cieszy to, że szybko do zdrowia wracają ostatnio kontuzjowani Michał Żewłakow, Wojciech Łobodziński, a nawet Jakub Błaszczykowski, który początkowo szykowany był dopiero na ostatni mecz w grupie z Chorwacją. Jego rehabilitacja przebiega jednak błyskawicznie, zawodnik trenuje już z całą grupą i przyznaje, że jest gotowy do występu przeciwko Niemcom. Trener trochę hamuje jego zapędy.

Beenhakker zapewnia, że reprezentacja nie jest jeszcze w najwyższej formie, bo tak wynika z planu, który przygotował.

– Martwiłbym się, gdybym na pierwszym treningu w Austrii zobaczył drużynę w pełni przygotowaną. Mamy rozegrać trzy mecze w grupie, musimy utrafić z formą idealnie na początek turnieju, a nie na tydzień wcześniej – tłumaczył.

Polscy dziennikarze pytali Beenhakkera o presję, austriaccy i niemieccy – o różnice pomiędzy Polską a Trynidadem i Tobago. Trener nie dał się wyprowadzić z równowagi, podkreślał, że na Karaibach miał wybór spośród kilkudziesięciu graczy, a teraz pracuje w kraju, który był już piłkarską potęgą i teraz chciałby nawiązać do pięknych tradycji. – Różnica jest także w porankach. W Trynidadzie każdego dnia budził mnie Bob Marley, w Polsce robi to czasami ból głowy – żartował.

W Bad Waltersdorf Polacy mieszkają w luksusowym hotelu Der Steirerhof, do którego nie mają co prawda wstępu kibice czy dziennikarze, jednak obiekt nie został zarezerwowany na wyłączność i nie brakuje w nim kuracjuszy, którzy przyjechali do miejscowych gorących źródeł.

Piłkarze podkreślają, że możliwości odnowy biologicznej, jakie im zapewniono, są imponujące. Mogą korzystać z kilku basenów, kąpieli błotnych czy jacuzzi. – Z racji wieku pozostałych gości czujemy się trochę jak w sanatorium, ale przecież nie szukamy tu rozrywek. Jest cisza i spokój, dzięki czemu możemy zacząć się koncentrować na pierwszym meczu. Nie chciałbym go rozgrywać już teraz, chcę spokojnie się przygotować, wyobrazić sobie, co nas czeka. Wiadomo, że dla Polaków mecze z Niemcami są wyjątkowo prestiżowe – mówi Żurawski.

Chociaż hotel od boiska treningowego dzielą nie więcej niż dwa kilometry, drużyna dojeżdża autokarem. Inaczej niż na dwutygodniowym zgrupowaniu w Donaueschingen, gdzie Polacy korzystali z rowerów.

– Myślałem nad tym, jednak Der Steirerhof położony jest na wzgórzu. Na trening byśmy jeszcze dojechali, z powrotem kilku zawodników mogłoby nie dać rady i zaginąć w akcji – żartował Beenhakker.

Żurawski przyznaje, że w porównaniu z przygotowaniami do ostatniego mundialu czuje się dużo spokojniejszy. – Treningi są podobne, ale wiara we własne umiejętności dużo większa. Nie czujemy tak wielkiego stresu, wreszcie traktujemy mistrzostwa tak, jak należy. Wiemy, że jesteśmy zespołem i tylko jako zespół możemy wygrywać mecze. Koncentrujemy się na sobie, o Niemcach wiemy dużo, ale głównie to, że zawsze grają do końca – mówi.

Do pierwszego meczu zostały już tylko dwa dni ciężkich treningów poświęconych głównie taktyce, wykonywaniu rzutów rożnych i wolnych, a także zgrywaniu pierwszej jedenastki, którą Beenhakker ma podobno w głowie od dawna, a ostatnie spotkanie towarzyskie z Danią potwierdziło jedynie słuszność podjętych wcześniej decyzji.

W piątek drużyna będzie miała tylko rozruch, w sobotę zapozna się jedynie ze stadionem w Klagenfurcie.

Treningi w Austrii bardzo różnią się od tych ze zgrupowania w Niemczech. Nie pracujemy już tak ciężko, pojawia się coraz więcej zajęć z piłkami. Widać, że Leo Beenhakker przygotowuje już nie całą drużynę, ale grupę, która zagra w pierwszym meczu. Coraz częściej mamy zajęcia taktyczne, trener stara się nam wytłumaczyć, jak poruszać się po boisku, jak ustawiać. Myślę, że skład na Niemcy będzie podobny do tego z meczu z Danią. Walczę do końca, ale przecież nie pogniewam się, jeśli Beenhakker będzie mnie widział w roli piłkarza rezerwowego.

Warunki w Bad Waltersdorf mamy znakomite. Możemy skoncentrować się tylko na treningach i nie przejmować się niczym innym. Myślę, że drużyna jest dobrze przygotowana do mistrzostw, także pod względem mentalnym. Zagrać z Niemcami chcemy wszyscy, bo od wyniku tego spotkania będzie wiele zależało. Wiadomo jednak, że to niemożliwe. Jestem przekonany, że jak przystało na prawdziwy zespół, ci, którzy nie wystąpią, będą ściskać kciuki za kolegów na boisku.

Bad Tatzmannsdorf na siedzibę reprezentacji Chorwacji podczas Euro nie zostało wybrane przypadkowo. Właśnie w okolicach tego uzdrowiskowego miasteczka, położonego zaledwie 30 kilometrów od Bad Waltersdorf, gdzie stacjonują Polacy, osiedliła się największa w Austrii grupa chorwackich emigrantów, którzy uciekli z kraju w latach 90. podczas wojny na Bałkanach.

Piłkarze, mimo że i tak mogli liczyć na miłe przyjęcie rodaków, postanowili jednak rozkochać w sobie całe miasteczko. Na wczorajszym, pierwszym po przylocie do Austrii treningu, Slaven Bilić zaprosił na pierwszy kwadrans ćwiczeń trzydziestu miejscowych chłopców. Każdy z nich ćwiczył indywidualnie z reprezentantem Chorwacji, swojego podopiecznego miał też sam selekcjoner. Po skończonym pokazie cała drużyna zebrała się na środku boiska i brawami podziękowała dzieciom za wspólny trening.

Chorwacka kolonia postanowiła przyjąć swoich bohaterów w szczególny sposób. Po dwugodzinnych zajęciach, które odbywały się w ulewnym deszczu, a mimo tego na trybunach było kilkaset osób, piłkarze zaproszeni zostali na rynek, gdzie zorganizowano oficjalne przywitanie. Były kiełbaski, piwo i rakija. Śpiewały miejscowe zespoły muzyczne, całą uroczystość transmitowała chorwacka telewizja.

Davor Gavran – rzecznik prasowy reprezentacji, a prywatnie gitarzysta w zespole Rawbau, który przed laty zakładał w Splicie wspólnie z Biliciem – przyznaje, że wspólnota z mieszkańcami była bardzo ważna dla piłkarzy: – Czujemy się jak w domu, niewiele drużyn na mistrzostwach może liczyć na podobne miejsce do treningu. Gavran ma jeszcze jedno zajęcie. Jest osobistym tatuażystą Bilicia.

Całe miasteczko obwieszono chorwackimi flagami w biało-czerwoną szachownicę.

Wczorajszy trening Chorwatów wyglądał, jakby ktoś włączył przewijanie na podglądzie – wszystkie akcje przeprowadzane były na dużej szybkości, a rzuty wolne wykonywane przez Dario Srnę i Niko Kranjcara prawie zawsze skuteczne. Nikt nie narzeka na kontuzje, jedynie Inan Klasnić pojechał do Bremy, by jeszcze raz przebadać swoją przeszczepioną nerkę. Mimo że lista 23 graczy na turniej została już zgłoszona, z drużyną ciągle trenuje dwóch rezerwowych, na wypadek urazu któregoś z podstawowych piłkarzy.

—Michał Kołodziejczyk z Bad Tatzmannsdorf

Nie wiem, czy polska drużyna jest lepsza od tej, która uczestniczyła w mistrzostwach świata w 2006 roku, ale na pewno jest... inna - uważa reprezentacyjny piłkarz Euzebiusz Smolarek.

- Zawodnicy są starsi, bardziej doświadczeni. A ja? Lepszy nie jestem, taki sam jak byłem. Bardzo dobrze, że jest zdrowie - przyznał zawodnik hiszpańskiego Racingu Santander.

Piłkarz nie chciał uchylić rąbka tajemnicy i nie zdradził zbyt wiele,jak wyglądają zamknięte dla mediów treningi.

- Beenhakker doskonale wie, czego potrzebujemy, a ja jestem zadowolony z zajęć z nim. Dużo pracujemy nad taktyką, ćwiczenia przez nas wykonywane mają ścisły związek z systemem gry preferowanym przez niemiecką drużynę. Z pewnością trener opowie nam ze szczegółami, jakie są jej słabe punkty. A pogoda, jaka będzie towarzyszyła naszej rywalizacji, jest mi zupełnie obojętna- dodał Smolarek.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku