Pierwszy i jedyny w całości otwarty trening Polaków w Bad Waltersdorf obserwowało z trybun ponad 100 osób, głównie dziennikarzy. Zajęcia opóźniły się, bo Leo Beenhakkerowi i piłkarzom bardzo przeszkadzał latający nad kameralnym stadionem helikopter jednej z polskich stacji telewizyjnych.
Było tak głośno, że ze skargą do sztabu technicznego reprezentacji zgłosili się nawet menedżerowie miejscowych uzdrowisk, których klienci nie byli zachwyceni, że zamiast ciszy z folderów dostają hałas. – Pretensje mogą mieć jednak tylko do austriackich władz, które wydały zgodę na start helikoptera. Nam też się to nie podoba, w takich warunkach nie dało się trenować – tłumaczyła Marta Alf, rzecznik reprezentacji.Beenhakker pozwolił rano odpocząć wszystkim piłkarzom, którzy zagrali więcej niż 45 minut w niedzielnym meczu z Danią w Chorzowie. Euzebiusz Smolarek, Mariusz Lewandowski, Jacek Krzynówek, Jacek Bąk, Dariusz Dudka, Marcin Wasilewski i Mariusz Jop zostali w hotelu, Artur Boruc jedynie rozciągał mięśnie w towarzystwie trenera Andrzeja Dawidziuka. Trening odbywał się przy mocno świecącym słońcu, było duszno i gorąco.
– To już są ostatnie szlify, jednak niezbędne, bo nie czujemy się jeszcze w optymalnej formie. Ludzki organizm nie jest komputerem, wierzymy jednak, że do niedzieli odzyskamy świeżość – mówił Maciej Żurawski.
Beenhakkera cieszy to, że szybko do zdrowia wracają ostatnio kontuzjowani Michał Żewłakow, Wojciech Łobodziński, a nawet Jakub Błaszczykowski, który początkowo szykowany był dopiero na ostatni mecz w grupie z Chorwacją. Jego rehabilitacja przebiega jednak błyskawicznie, zawodnik trenuje już z całą grupą i przyznaje, że jest gotowy do występu przeciwko Niemcom. Trener trochę hamuje jego zapędy.
Beenhakker zapewnia, że reprezentacja nie jest jeszcze w najwyższej formie, bo tak wynika z planu, który przygotował.