Dwa lata temu przed mistrzostwami świata Hiszpanie mieli fantastyczną serię 21 meczów bez porażki. W fazie grupowej też grali pięknie i skutecznie, aż zatrzymali się na podstarzałych Francuzach. Teraz nie przegrali od 16 spotkań, sześć ostatnich wygrali, a Aragones zapowiada, że wreszcie udowodni, iż jego drużyna potrafi grać także na turniejach.
Hiszpanie przed każdą wielką imprezą zaliczani są do faworytów. Mają piłkarzy, którzy błyszczą w klubach, jednak później zawodzą w kadrze. Wartość drużyny wycenia się na 350 milionów euro, najwięcej spośród wszystkich finalistów, jednak mało który trener chciałby ich prowadzić. Nie chodzi nawet o kapryszenie gwiazd czy kłótnie, raczej o to, że nie chce im się ginąć za Hiszpanię. Jeśli już – woleliby za Katalonię, Baskonię czy Galicję.
Aragones nie ma dobrej prasy, bo nie zabrał na turniej Raula, którego powołania domagali się kibice. Najstarszy trener na turnieju (70 lat) ma jednak własną koncepcję – inną od tego, z czego do tej pory słynęli Hiszpanie.
Jego drużyna nie gra pięknie, ale wreszcie skutecznie. Hiszpanie w towarzyskich meczach w tym roku pokonali już Włochów i Francuzów. Oba spotkania zakończyły się wynikiem 1:0, tak samo zresztą jak cztery z ostatnich pięciu meczów przed wyjazdem na mistrzostwa Europy. – Liczę na moich napastników, bo Fernando Torres i David Villa są świetnymi fachowcami, ale zawsze wolę wygrać jednym golem niż przegrać 3:4 – mówi Aragones.
U Rosjan zabraknie prawdziwej gwiazdy. Paweł Pogrebniak z Zenitu Sankt Petersburg strzelił w Pucharze UEFA aż dziesięć goli, jednak z udziału w turnieju w Austrii i Szwajcarii wyeliminowała go kontuzja. Piłkarz wrócił do kraju w ostatniej chwili przed oficjalnym zgłoszeniem kadry.