Löw wchodził do swojego szklanego więzienia pod dachem St Jakobs Park jako zestresowany trener najbardziej ospałego ćwierćfinalisty Euro, a wychodził jako zwycięzca. Pierwszy raz od dwunastu lat Niemcy są w półfinale mistrzostw Europy. "Tak możemy się mylić!" - pisze komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung", zaskoczony jak wszyscy grą drużyny. Kiedy trzeba Michael Ballack i koledzy atakowali jak Portugalczycy, a potem wracali bronić się po niemiecku. Gazety opisują euforię w szatni, muzykę i głośne śpiewy. Bardziej szczegółowe są tylko relacje z loży, w której za karę zamknięty był Löw: jak się cieszył po bramkach, kiedy stał, kiedy siedział, jak nerwowo zapalał papierosa po bramce Heldera Postigi na 3:2 w ostatnich minutach.

Głównego trenera z drużyną nie było, ale plan jaki jej zostawił sprawdził się znakomicie. Löw zmienił przed tym meczem ustawienie na takie, w jakim reprezentacja jeszcze nie grała. Z jednym napastnikiem, tak by w środku więcej piłkarzy mogło przeszkadzać Portugalczykom. "FAZ" nazwał to "przymusową operacją na otwartych sercach" i choć po części wymusiła ją kontuzja Torstena Fringsa, chwali trenera za odstąpienie od nienaruszalnego dotychczas 4-4-2 w najwłaściwszym momencie. "Die Welt" już ogłosił nowy pomysł na grę taktyką wartą tytułu.

Taktyka to jedno, ale mistrzostwa Europy, nazwane przez Niemców "Bergtour 2008" - wycieczką po górach - nie skończyły się dla nich w ćwierćfinale przede wszystkim dzięki niesamowitej grze Michaela Ballacka, Bastiana Schweinsteigera i Lukasa Podolskiego. Schweinsteiger pierwszy raz zagrał w podstawowym składzie, strzelił bramkę, miał dwie asysty. Ballack cały czas myślał przede wszystkim o drużynie, i to okazało się znacznie skuteczniejsze niż pojedyncze szarże Cristiano Ronaldo. "Ballack nie jest od zabawiania piłki, ale od robienia właściwych rzeczy w najkrótszym możliwym czasie" - chwali hiszpański "As". Portugalczycy nie mają żadnego usprawiedliwienia dla swoich apatycznych obrońców i bramkarza. "Zdekoncentrowani, ułatwiali Niemcom zadanie" - pisze "A Bola". "Publico" znalazł tych samych winowajców, ale potrafi też docenić Niemców. "Byli jak maszyna, w której wszystko działa. Nasza psuła się w decydujących momentach. Portugalia mówi "adeus" mistrzostwom, a Scolari "adeus" Portugalii". "Süddeutsche Zeitung" nazwała rywali konsekwentnie naiwnymi i powtarza to, co mówił Scolari po meczu: że akcję, po której padła pierwsza bramka dla Niemców można było przerwać kilka razy.

Sędziego, który nie widział faulu Ballacka na Paulo Ferreirze przy bramce na 3:1, Portugalczycy winią w dalszej kolejności. Większe pretensje mają do Chelsea. Szef portugalskiej federacji Gilberto Madail mówił dzień po porażce, że można było znaleźć bardziej stosowny moment na ogłoszenie przeprowadzki Scolariego do Londynu. Wśród następców są wymieniani dwaj inni Brazylijczycy, Zico i Wanderlei Luxemburgo oraz portugalski asystent Aleksa Fergusona Carlos Queiroz.

Cristiano Ronaldo nie dane było powiedzieć w Bazylei żadnego wartego uwagi zdania o meczu, dla pytających ważniejszy był coraz bardziej prawdopodobny transfer do Realu. "Cristiano częściej bronił niż atakował, częściej faulował niż był faulowany, miał więcej kłótni z sędzią niż udanych akcji, a przy rzucie wolnym i bramce Miroslava Klose na 2:0 wyskoczył w górę jak napastnik, a nie obrońca" - wytyka jego błędy "El Pais". Portugalczycy pożegnali się z turniejem na smutno, Niemcy ruszają dalej. "Którędy teraz prowadzi droga - pisze "FAZ" - nie ma wątpliwości: do finału w Wiedniu".