Ta drużyna może zrobić więcej dla prawdziwego zjednoczenia Hiszpanii niż wszyscy politycy.
Iker Casillas, kapitan, który obronił dwa rzuty karne w ćwierćfinale z Włochami i tym samym wprowadził zespół po 24 latach do najlepszej czwórki wielkiego turnieju, nie jest już bohaterem tylko Madrytu. Kibice wyszli na ulice świętować awans nawet w Barcelonie i Bilbao.
„Casillas rozbija klątwę” – to „El Mundo”, „Casillas i dziesięciu innych” – to „El Periodico”. I wreszcie „Mundo Deportivo”: „Buffon poddaje się przed świętym Ikerem”. Ikeromania ogarnęła cały kraj. Do tej pory za najlepszego bramkarza świata uznawano właśnie Włocha, od niedzieli najlepszy jest Hiszpan.
Joan Capdevilla powiedział mu po meczu, że jest Bogiem, trener bramkarzy Manuel Otxotorena przyznał, że Casillas nie chciał słuchać jego rad przed rzutami karnymi, wolał zaufać swojej intuicji. Nawet król Hiszpanii Juan Carlos zadzwonił do prezydenta Realu Madryt Ramona Calderona pogratulować mu takiego zawodnika.
„As” zauważa, że to trochę paradoksalne, iż najlepszym piłkarzem bardzo ofensywnej drużyny jest bramkarz, a potem dodaje: „Awans Hiszpanii zawdzięczamy Aniołowi z Mostoles, Iker – zrobiłeś rzecz, która napawa nas dumą. Jesteś święty!”.