Dziennikarzy, którzy chcą z nią przeprowadzić wywiad, uprzedza, że nie opowie żadnych anegdot dotyczących swojej pracy w teatrze i filmie. „Proszę pytać tylko o to, co jest dzisiaj” – mówi.
Nie jestem tak odporny na rzeczywistość jak 96-letnia artystka i od czasu do czasu muszę się znieczulić wspomnieniami. Zwłaszcza gdy patrzę na nasz dzisiejszy sport, który, bądźmy szczerzy, widziany w całości jest przeciętny i bezbarwny. Łatwiej znieść nijakość polskiej piłki, gdy się pamięta Wembley oraz późniejsze sukcesy drużyny Kazimierza Górskiego. Jakoś można przełknąć kolejne niepowodzenia hokeistów, gdy sięgnie się pamięcią do słynnej wiktorii nad Związkiem Radzieckim.
Równo tydzień temu minęła rocznica tego ostatniego zwycięstwa, odniesionego w 1976 roku na początek mistrzostw świata w Katowicach. Zanim do niego doszło, przegraliśmy z ZSRR 25 meczów z rzędu, ani razu nie udało nam się wygrać, a nawet zremisować. Oglądałem to spotkanie w łóżku, ciężko przeziębiony, z ponad 39-stopniową gorączką. Naszym szło bardzo dobrze, a ja czułem się coraz gorzej. Po pierwszej tercji zasnąłem, budząc się pod koniec meczu. Telewizyjny komentator Stefan Rzeszot podał wynik – 6:4 dla Polski. „O, cholera, źle ze mną” – pomyślałem.
Historia polskiego sportu pełna jest tego rodzaju efektownych szarż. To nasza narodowa specjalność. Natomiast budowanie czegoś stałego, co przetrwałoby dłużej niż rok, idzie już nam bardzo marnie. Wygrywamy w hokeja ze Związkiem Radzieckim, pokazujemy, iż stać nas na to, że jak chcemy, to potrafimy, i potem żyjemy tym sukcesem przez 33 lata. Może więc trzeba zrobić tak jak Irena Kwiatkowska? Żadnych wspomnień, żadnych starych zdjęć? Najważniejsze jest to, co dzieje się dzisiaj?
A dzisiaj nasi hokeiści po raz kolejny walczą o awans do światowej elity. Idzie im na razie nieźle, wygrali dwa pierwsze mecze. 33 lata temu po rewelacyjnym początku Polacy spadli z elitarnej grupy A. Przesądziła o tym bramka stracona kilkadziesiąt sekund przed końcem ostatniego spotkania z RFN. Jak z powyższego wynika, wspomnienia nie tylko znieczulają, bywają też bolesne.