Koronawirus postawił światowy system antydopingowy w trudnej sytuacji. Część laboratoriów została zamknięta, a większość agencji nie testuje zawodników lub robi to w sposób ograniczony. Najlepsi sportowcy muszą oczywiście zgłaszać miejsce pobytu w systemie ADAMS i liczyć się z tym, że odwiedzą ich kontrolerzy, ale na razie do drzwi gwiazd mało kto puka.
Agencjom pozostały działania śledcze, monitorowanie profili hematologicznych i sterydowych zawodników oraz działania edukacyjne.
Potrzeba jest matką wynalazków, a nowych metod w walce z dopingiem próbuje Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA). Dwanaście lat temu to jej przedstawiciele wymyślili i wdrożyli powszechnie używane dziś paszporty biologiczne. Teraz znowu próbują być pionierami.
Plan kontroli antydopingowej online wystartował dwa tygodnie temu. Bierze w nim udział 15 czołowych amerykańskich sportowców: sprinterzy Noah Lyles i Allyson Felix, płotkarka Sydney McLaughlin czy pięciokrotna mistrzyni olimpijska w pływaniu Katie Ledecky. – Myśleliśmy o tym od kilku miesięcy, epidemia zmusiła nas po prostu do przyspieszenia działań – wyjaśnia w rozmowie z „New York Timesem" szef USADA Travis Tygart.
Każdy ze sportowców zaangażowanych w projekt otrzymał przesyłkę zawierającą zestaw dokumentów oraz próbki i narzędzia do przeprowadzenia samodzielnej kontroli. Agenci dopingowi do testu mogą wezwać ich codziennie w określonym oknie czasowym – zgodnie ze zgłoszeniem w systemie ADAMS i standardami wypracowanymi przy klasycznych kontrolach.