Francuz krzepi

Gdy przeczytałem, że w ostatnim tygodniu do finału turnieju ATP w Johannesburgu dostał się Stephane Robert, pomyślałem, że to pomyłka. Sprawdziłem i mina mi zrzedła.

Aktualizacja: 08.02.2010 21:40 Publikacja: 08.02.2010 21:37

Rzeczywiście, deblowy partner Adama Chadaja sprzed lat, tenisista znany na wielu polskich kortach, ktoś krążący między zawodami typu futures i challenger, nagle dorósł do sukcesu w dużym turnieju.

Robert zapisał mi się w pamięci jako ktoś regularny i cierpliwy, lecz bez ikry. Nad Sekwaną ani znany, ani ceniony. Przez dziesięć lat orbitował między drugą a piątą setką rankingu. Zaistniał teraz, kilka miesięcy przed 30. urodzinami. Z innym podejściem do treningu, z nowymi ludźmi w sztabie. Na początku sezonu w hinduskim Chennai Francuz walczył o ćwierćfinał, w Melbourne pokonał Włocha Starace i prowadził 2:0 w setach z Hiszpanem Montanesem, w RPA zagrał turniej życia i pogromcę znalazł dopiero w finale, w osobie Feliciano Lopeza. Wyczyny zdumiewające jak na kogoś, kto przez dekadę wygrał jeden mecz w turnieju głównym ATP.

Podobnie jak Łukasz Kubot, tak i Stephane dopiero teraz wkroczył do pierwszej setki ATP. Zrobił to bez pomocy francuskiej federacji i bez wsparcia znanych teamów. Kubot w maju kończy 28 lat, Michał Przysiężny za tydzień lat 26. Dla obu Polaków informacje o wyczynach Francuza są krzepiące. Przy odpowiednim nastawieniu sukcesy mogą przyjść także pod koniec kariery.

Tak się składa, że nasi czołowi gracze są teraz na fali. W przypadku przeziębionego Kubota przeskok z Australii do Chile i wygranie na ziemnych kortach debla oraz gra o ćwierćfinał w singlu graniczą z cudem. Przysiężny w wielkim stylu wygrał w Rosji swojego trzeciego w karierze challengera i zbliża się do pierwszej setki. Z tej pary, wzmocnionej deblem, może powstać ekipa, która niebawem zapuka do Grupy Światowej Pucharu Davisa.

Naszym paniom walka o elitę Grupy Światowej Pucharu Federacji jeszcze się nie udała. Mecz z Belgijkami w bydgoskiej hali Łuczniczka, mimo porażki, warto jednak zapamiętać. Ze względu na to, co obok kortu – oprawę widowiska, promocję. Widać było, czym się różni tradycyjne odrabianie pańszczyzny od takiego układania spraw, by się wszystkim podobało. To zupełnie jak z francuskim finalistą z RPA – czasem wystarczy jedna, dwie nowe osoby albo inne spojrzenie. I od razu się dzieje.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/08/karol-stopa-francuz-krzepi/]Skomentuj[/link][/ramka]

Rzeczywiście, deblowy partner Adama Chadaja sprzed lat, tenisista znany na wielu polskich kortach, ktoś krążący między zawodami typu futures i challenger, nagle dorósł do sukcesu w dużym turnieju.

Robert zapisał mi się w pamięci jako ktoś regularny i cierpliwy, lecz bez ikry. Nad Sekwaną ani znany, ani ceniony. Przez dziesięć lat orbitował między drugą a piątą setką rankingu. Zaistniał teraz, kilka miesięcy przed 30. urodzinami. Z innym podejściem do treningu, z nowymi ludźmi w sztabie. Na początku sezonu w hinduskim Chennai Francuz walczył o ćwierćfinał, w Melbourne pokonał Włocha Starace i prowadził 2:0 w setach z Hiszpanem Montanesem, w RPA zagrał turniej życia i pogromcę znalazł dopiero w finale, w osobie Feliciano Lopeza. Wyczyny zdumiewające jak na kogoś, kto przez dekadę wygrał jeden mecz w turnieju głównym ATP.

Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?