Zamiatanie po Szkotach

W Kanadzie to jest sport dla wszystkich, sposób na życie i natchnienie poetów

Publikacja: 15.02.2010 21:07

Męska reprezentacja Norwegii podczas treningu w Vancouver

Męska reprezentacja Norwegii podczas treningu w Vancouver

Foto: EPA

Mówi się, że odgłos uderzających w siebie 20-kilogramowych kamieni, szuranie szczotek po lodzie i okrzyki grających to typowy dźwięk długiej kanadyjskiej zimy. Słychać go tam od 200 lat.

Grają młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety. Prawie milion osób w kraju liczącym 31 milionów obywateli. Curling to dla nich nie tylko sport, to spoiwo małych społeczności, to sposób na życie zwłaszcza tam, gdzie nie ma teatru, sali widowiskowej i centrum handlowego.

Urok curlingu w Kanadzie polega na tym, że naprawdę jest sportem dla wszystkich. Grają farmerzy, rybacy, maklerzy, manicurzystki i gospodynie domowe. Niepotrzebny jest parytet, panie grają równie chętnie jak panowie. To zresztą jest oczywiste: przy torze nie tylko dobrze komentuje się zagrania, ale także można omówić lokalne plotki, wymienić się przepisami kulinarnymi i poczęstować drużynę przeciwną kanapkami lub ciastem własnej roboty.

Curling przekonał Kanadyjczyków z wielu powodów, nie tylko jako tańsza wersja golfa zimą. Dla jednych ma urok retro: szykowne są nawet wełniane swetry dziadków połączone z wytartymi dżinsami. Dla innych ważny jest powszechny dostęp: nie ma granic dla osób niepełnosprawnych, swoją ligę mają także osoby grające na wózkach. Liczy się też otwartość: w Kanadzie jest najwięcej na świecie klubów jednoczących przy lodzie gejów, lesbijki, transwestytów i osoby, które przeszły zmianę płci. W kraju tegorocznych igrzysk pierwsze zniknęły w przedsprzedaży bilety na mecze curlingu, przed hokejem.

Przywieźli tę grę za ocean w XVIII wieku Szkoci. Może pierwsi byli żołnierze, którzy w czasie mroźnych zim z nudów toczyli po lodzie kule armatnie. Szybko spodobała się mieszkańcom Montrealu, Ottawy i Ontario. Curling stał się przedmiotem naukowych badań i natchnieniem poetów, przemysłem i wizytówką Kanady. Tylko tam mogła powstać definicja curlingu, która mówi, że to połączenie hokejowego lodu, łuczniczej tarczy, bilardowych zderzeń, mściwości krykieta, pracy czwórki bobslejowej i umiejętności zamiatania podwórza.

Historia Sandry Schmirler, pierwszej złotej medalistki olimpijskiej w curlingu z Nagano (1998) , jest przykładem, jak bardzo Kanada pokochała stary szkocki sport. Sandra zaczęła grać w wieku 7 lat w rodzinnym mieście Biggar. Z reprezentacji liceum przeszła do drużyny Uniwersytetu Saskatchewan w Saskatoon. Zimą 1990 roku została kapitanem (skipem), zdobyła ze swoją czwórką mistrzostwo prowincji, by wkrótce wywalczyć mistrzostwo kraju, i powtórzyła ten sukces dwa razy. Na miejsce w Galerii Sławy kanadyjskiego sportu zasłużyła nie tylko złotem olimpijskim w 1998 roku, ale także trzema tytułami mistrzyni świata.

Przegrała w 2000 roku walkę z nowotworem. Miała 36 lat. Stacja TSN filmująca uroczystości pogrzebowe przekazała wszystkim chętnym sygnał za darmo. Pogrzeb kanadyjskiej mistrzyni pokazano zatem na żywo w dwóch największych stacjach ogólnokrajowych. Mowę wygłosił premier Jean Chrétien.

Sandra Schmirler doczekała się pomników, jej imieniem nazwano centra sportowe, parki i ulice oraz fundację, której celem jest leczenie noworodków w całym kraju. Dziś Kanada patrzy na Cheryl Bernard, curlerkę z Calgary, która jeszcze nie ma tak dużych sportowych zasług jak wielkie poprzedniczki, ale skoro wygrała krajowe eliminacje olimpijskie, nikt nie podważy jej kwalifikacji. W turnieju mężczyzn oczy Kanady zwrócone są na Kevina Martina, pseudonim Stary Niedźwiedź. Ten 43-letni sportowiec z Edmonton ma już za sobą olimpijski start w Salt Lake City (srebro) i trzy medale mistrzostw świata. Rozgłos zdobył także, grając w World Curling Tour i wygrywając każdy z czterech turniejów curlingowego Wielkiego Szlema. Słynie z tego, że lubi ryzykować, wymyśla zagrania, pozornie nie do wykonania, które się udają. W Kanadzie mówi się o takich próbach "zrobić Martina".

Curling ma również dla gospodarzy igrzysk urok, o którym mówią rzadziej. W niektórych kanadyjskich miastach tylko kluby curlingowe mają licencje na sprzedaż alkoholu, zatem chęć wypicia czegoś mocniejszego od lat łączy się harmonijnie z doświadczaniem curlingu.

Rzecz da się oczywiście uzasadnić historycznie. Gdy w 1807 roku kilku kupców stworzyło w Montrealu pierwszy w Ameryce Płn. klub sportowy, wśród stałych zasad rywalizacji curlingowej zapisano i tę, że strona przegrywająca płaci za wazę grogu (na bazie whisky), którą należy postawić na środku stołu na potrzeby pozostałych graczy.

Mówi się, że odgłos uderzających w siebie 20-kilogramowych kamieni, szuranie szczotek po lodzie i okrzyki grających to typowy dźwięk długiej kanadyjskiej zimy. Słychać go tam od 200 lat.

Grają młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety. Prawie milion osób w kraju liczącym 31 milionów obywateli. Curling to dla nich nie tylko sport, to spoiwo małych społeczności, to sposób na życie zwłaszcza tam, gdzie nie ma teatru, sali widowiskowej i centrum handlowego.

Pozostało 89% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?