Reklama
Rozwiń

Nie radość i nie smutek

Justyna Kowalczyk na 10 km stylem dowolnym zajęła piąte miejsce. Wygrała faworytka, Szwedka Charlotte Kalla - pisze Janusz Pindera z Vancouver

Publikacja: 16.02.2010 02:27

Justyna Kowalczyk

Justyna Kowalczyk

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rafał Węgrzyn, serwismen z ekipy naszej biegaczki, pytany, w jakich warunkach będzie przebiegać walka o medale, podniósł tylko kciuk w górę. Jego twarz mówiła wszystko: jest dobrze, a może być jeszcze lepiej. [wyimek][b][link=http://rp.pl/vancouver]rp.pl/vancouver[/link] - olimpijski serwis "Rz"[/b][/wyimek]

Justyna Kowalczyk nie będzie narzekać, bo trasa i narty przygotowane są jak trzeba. Do tego lekki mróz i 91 procent wilgotności. Trochę słońca i dużo polskich kibiców, którzy wierzyli, że Justyna pójdzie w ślady Adama Małysza i stanie na podium. Jej wspaniała forma i seria zwycięstw pozwalały snuć takie marzenia.

[srodtytul]Szybka matka[/srodtytul]

Kowalczyk w biało-czerwonym stroju, w czerwonej przepasce na włosach wystartowała z numerem 33 jako ostatnia z grupy czołowych zawodniczek. Trzydzieści sekund przed nią do boju ruszyła Aino Kaisa Saarinen, a przed Finką w takim samym odstępie Szwedka Kalla, uważana za faworytkę na tym dystansie.

To właśnie z Kallą przegrała Kowalczyk w Canmore w ostatnich, poprzedzających igrzyska, zawodach Pucharu Świata (Polka jest jego zdecydowaną liderką). Z rywalek, które zdaniem trenera Aleksandra Wierietielnego miały się liczyć w walce o medale, najwcześniej pobiegła na trasę Kristina Smigun-Vaehi, dwukrotna złota medalistka igrzysk w Turynie. Później Estonka urodziła córkę i do wyczynowego biegania wróciła dopiero w tym roku.

Reklama
Reklama

– Będzie mocna – mówił o niej Wierietielny jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Słowa te potwierdzała Kowalczyk po tym, jak zobaczyła Estonkę trenującą na lodowcu Dachstein w Austrii. Nikt jednak tak naprawdę nie wiedział, na co ją stać, bo w trakcie sezonu zrezygnowała z większości ważnych startów, koncentrując się tylko na igrzyskach. Dwie inne zawodniczki, Kalla i Bjoergen, też unikały ciężkich wyzwań. Szwedka wycofała się z Tour de Ski, a Norweżka, legenda tej dyscypliny, wcale nie wystartowała.

Kowalczyk ruszyła ze startu jak kosmiczny pojazd, szybko i zdecydowanie. Trasa wiodła pod górkę, tak jak w biegu na 5 km stylem klasycznym podczas TdS w Toblach, w styczniu tego roku. Tylko wtedy górka była górą, a klasyk to ulubiony styl naszej dwukrotnej mistrzyni świata.

[srodtytul]Szczera Bjoergen[/srodtytul]

Tym razem pierwszy pomiar czasu (1,3 km) nie pozostawiał wątpliwości. Kalla była najszybsza, Kowalczyk ze stratą 5,8 s zajmowała piąte miejsce. Później tablica z wynikami długo nie pomagała w śledzeniu walki na trasie. Kiedy znów wyskoczyły cyferki na telebimie, odżyły też polskie nadzieje, bo na 2,7 km przed metą Kowalczyk była trzecia.

Wciąż prowadziła Kalla przed Smigun. Z komputerowej analizy przebiegu zawodów wynika, że Polka najszybciej pobiegła na początku drugiego okrążenia, tam gdzie trzeba pokonać tę niewielką górkę.

To znak, że wystarczą drobne utrudnienia i siłę biegaczki z Kasiny Wielkiej od razu widać na czasomierzach. Między 5. a 6. kilometrem miała najlepszy czas, ale gdy decydowały się losy medali, osłabła tak samo jak Kalla.

Reklama
Reklama

Szwedka miała jednak na tyle dużą przewagę, że zdołała obronić się przed atakiem Smigun i Bjoergen. W takiej też kolejności stanęły na podium.

Szczęśliwa Kalla, nie do końca chyba zadowolona Smigun i Bjoergen, która szczerze powiedziała na konferencji prasowej, że to nie był jej dzień, bo nerwy dały znać o sobie, więc tym bardziej cieszy się z brązowego medalu.

Stan ducha Justyny Kowalczyk zna tylko ona sama. Cieszyć się chyba nie ma z czego, ale smucić tym bardziej. Igrzyska dopiero się zaczęły.

[srodtytul]Polki daleko[/srodtytul]

Pozostałe nasze biegaczki zajęły odległe miejsca. Najlepsza z nich Sylwia Jaśkowiec przybiegła na metę dopiero 28., ze stratą 1,38 min do zwyciężczyni. Kornelia Marek zajęła 39. miejsce (strata 2.14,2), a Paulina Maciuszek była 45. (2.23,7) w stawce 78 zawodniczek.

[ramka] [srodtytul]Mówią medalistki biegu na 10 km stylem dowolnym [/srodtytul]

Reklama
Reklama

[b]Charlotte Kalla - złoto [/b]

To szalone uczucie, jeszcze nie mogę uwierzyć, że wygrałam. Byłam skoncentrowana, szczególnie na ostatnich kilometrach, kiedy nogi już mi omdlewały. Ale nawet przez chwilę nie miałam kryzysu. Widziałam przed sobą cel i byłam cierpliwa. A jaka była taktyka? Od startu do mety biec ile sił w nogach. I pędziłam. Jeszcze nie wiem jak to uczczę.

[b]Kristina Smigun Vaehi - srebro [/b]

Nie ukrywam, chciałam złota, po to wróciłam po długiej przerwie, ale ze srebrnego medalu też jestem szczęśliwa. Trasa była znakomita, a sam wyścig świetny. Czy można porównać mój trening przed igrzyskami w Turynie, gdzie zdobyłam dwa złote medale z obecnym? Myślę, że tak ciężko pracować jak wtedy nie dałabym już rady. Dlatego skoncentrowałam się tylko olimpijskich występach rezygnując z większości biegów w Pucharze Świata.

[i]j.p. [/i] [/ramka]

Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama