Reklama
Rozwiń
Reklama

Kubek z Alcatraz

Aktualizacja: 09.07.2010 22:57 Publikacja: 09.07.2010 22:56

Jako żółtodziób z półrocznym stażem w tygodniku "Piłka Nożna" o akredytacji na mistrzostwa świata 1974 mogłem pomarzyć. Ale redakcja zapewniła mi miejsce na wycieczce, za którą zapłaciłem, zresztą niedużo. Za towarzyszy podróży wśród fajnych ludzi miałem również aktywistów SZSP i na pewno funkcjonariuszy nie tylko tej organizacji z całej Polski. Nie wszyscy byli zainteresowani piłką nożną. Niektórzy nigdy do Polski nie wrócili.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2010/07/09/kubek-z-alcatraz/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Kiedy w pierwszej minucie finału Johan Neeskens strzelił bramkę dla Holandii, wyłem z radości. Kiedy po dwóch golach Niemców kibice rozwinęli tysiące czarno-czerwono-złotych flag, posmutniałem, bo w dzieciństwie straszono mnie zdjęciami kanclerza Konrada Adenauera w krzyżackim płaszczu, a nas przed wyjazdem przestrzegano, że możemy się spotkać z wrogością i próbami przekonania nas do ideologii imperialistycznej. Ja spotkałem się wyłącznie z życzliwością. Z tamtych mistrzostw przywiozłem sobie T-shirt z napisem Adidas i coca-colę w litrowej szklanej butelce.

W roku 1986, na moich drugich mistrzostwach świata, w Meksyku czułem się jak w domu. Jako Polak byłem rodakiem papieża, a to otwierało wszystkie drzwi. I jeszcze do tego Diego Maradona z Jorge Valdano i Jorge Burruchagą pokonali Niemców w południowoamerykańskim stylu. Z Meksyku przywiozłem sombrero i gliniane figurki w azteckim stylu kupione pod piramidami Teotihuacan.

W roku 1994 (mundial w USA) w Pasadenie spełniło się moje marzenie: zobaczyłem na własne oczy, jak mistrzostwo zdobywa Brazylia. Niestety karnymi, tak nie po brazylijsku. Nawet Włochów żal mi się zrobiło. Przywiozłem kubek z wycieczki do Alcatraz. Z Francji (1998) mam zdjęcia z grobów Jima Morrisona i Fryderyka Chopina. Oprócz tego oryginalną kartkę ze składami na finał bez nazwiska Ronaldo.

Reklama
Reklama

Z Yokohamy (2002) zapamiętałem spaghetti z ośmiornicą, po którym nie mogłem domyć czarnych zębów. I błąd Olivera Kahna, w efekcie którego Ronaldo strzelił pierwszą bramkę. Teraz żal mi było niemieckiego bramkarza. Jednak nie tak jak Zinedine Zidane'a po finale w Berlinie (2006). Z Yokohamy mam samurajski miecz, z Lipska lampkę z kościoła Świętego Tomasza z napisem Bach.

W niedzielę usiądę przed telewizorem w takim samym podnieceniu jak w roku 1974, kiedy leciałem na mistrzostwa do Niemiec, pierwszy raz na Zachód, i to samolotem. Tyle że teraz wszystko mi jedno, kto wygra. No, prawie.

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama