Dla Polaka to będzie pierwsza obrona pasa mistrza świata organizacji WBC w wadze junior ciężkiej. Dla 35-letniego Robinsona z Chicago pierwsza w życiu szansa, by zostać mistrzem świata w boksie.
W garniturze, białej koszuli i krawacie przypomina bardziej urzędnika bankowego niż czterokrotnego mistrza świata w kick boxingu. Dopiero gdy staje przy bokserskim worku w treningowym stroju, widać, że wciąż jest w znakomitej formie fizycznej mimo kilku operacji, które ma za sobą. Blizny na kolanach i barku są mało widoczne, ale jemu przypominają, że kłopoty to jego specjalność.
Robinson nie ma promotora i menedżera, nie ma też za sobą żadnej telewizji, która chciałaby pokazywać jego walki. Takich jak on są w Ameryce setki. Dla niego każda kolejna walka to szansa na lepsze życie, okazja, by zarobić kilkanaście, a może kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
Szybko stracił rodziców, mówi więc, że wychowała go ulica. Kiedy w ślad za starszym bratem pierwszy raz wszedł do bokserskiej salki, poczuł się jak w sklepie z cukierkami. Wszystko mu się tam podobało i zrozumiał, że znalazł coś dla siebie.
Był bardzo dobrym kick bokserem, czterokrotnym mistrzem świata. Gdy zaczynał, jego idolem był Marek Piotrowski, wielki mistrz tego sportu. Mieli tego samego trenera Kevina McClintona, który zmarł na raka mózgu.