Sparring z kolosem

Tomasz Adamek wygrał z Kevinem McBride’em. Teraz czas na Witalija Kliczkę

Publikacja: 11.04.2011 02:22

Adamek (z prawej) zwyciężył jednogłośnie. Sędziowie punktowali: 120:107 i dwukrotnie 119:108 dla Pol

Adamek (z prawej) zwyciężył jednogłośnie. Sędziowie punktowali: 120:107 i dwukrotnie 119:108 dla Polaka

Foto: AP

Korespondencja z Newark

– On jest niesamowity – tak o Adamku mówił w Prudential Center komentujący ten pojedynek w systemie pay per view były czołowy pięściarz wagi ciężkiej Jameel McCline.

– Szybkość, praca nóg i elastyczność to jego wielkie atuty. Gdyby jeszcze miał silniejsze uderzenie – dzielił się z „Rz" swoimi wrażeniami na temat Adamka. Jego zdaniem sporo błędów popełnił sędzia ringowy Randy Neumann, który przymykał oczy na liczne faule Irlandczyka. Najczęstsze z nich to uderzanie w tył głowy i wieszanie się na Polaku oraz nadeptywanie na jego stopy. Neumann ukarał McBride'a ostrzeżeniem i odebraniem punktu dopiero w siódmym starciu.

– Kilkakrotnie zwróciłem na te faule uwagę sędziemu, ale nie reagował, a ja nie zamierzałem się skarżyć. McBride liczył, że szarpiąc się ze mną w licznych klinczach i wieszając na mnie swoje 130 kg (Adamek przed walką ważył 97,5 kg – przyp. J.P.) zmęczy mi nogi. Ale wytrzymały – mówił Adamek, który wyglądał, jakby właśnie skończył sparing, a nie 12-rundową walkę z dwumetrowym kolosem.

Nic nie wskazywało na to, że McBride dotrwa do końcowego gongu. Podczas treningów ruszał się jak mucha w smole. A kiedy mówił, że to chyba ostatnia wielka szansa w jego karierze i zamierza ją wykorzystać, wierzyli mu tylko nieliczni.

Kiedy wchodzili do ringu, cała widownia była w biało-czerwonych barwach. Sprzedano 7653 biletów, takie są oficjalne dane Main Events, współpromującej Adamka wraz z Ziggym Rozalskim. W hali powiewały polskie flagi i liczne transparenty, McBride'a dopingowała garstka ludzi.

Reprezentant Irlandii na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie (1992) cztery lata temu przegrał z Andrzejem Gołotą przed czasem, ale na początku tamtej walki niewiele brakowało, by to on wygrał przez nokaut.

Tomasz Adamek nie był zagrożony nawet przez chwilę. – Nie mogłem go trafić, był dla mnie za szybki. A sam mocno oberwałem – mówił po walce puchnący na naszych oczach McBride. Irlandczyk przyznał też, że był to prawdopodobnie jego ostatni pojedynek.

Ci, którzy oczekiwali szybkiego nokautu i efektownego zwycięstwa, mogą być zawiedzeni, ale styl, w jakim były mistrz Polski wagi średniej (75 kg) pokonał McBride'a, mógł się podobać. Aż się nie chce wierzyć, że po otrzymaniu tylu mocnych ciosów rywal dalej stał i próbował atakować.

Trener Polaka Roger Bloodworth nie ukrywał zadowolenia. – Myślałem, że walka skończy się szybciej, ale dobrze się stało, że Tomasz miał okazję sprawdzić się na pełnym dystansie.

Irlandczyk stosował wiele niedozwolonych chwytów, które wcześniej sobie przygotował. Potwierdził to Nirmal Lorrick, trener stojący w jego narożniku. – To była jedyna szansa Kevina – tłumaczył McBride'a.

W ostatnim starciu Adamek jeszcze przyspieszył, tempo, które narzucił, było zawrotne, ale rywala nie wywrócił.

– Nigdy nie byłem puncherem. W niższych kategoriach też nie nokautowałem na zawołanie. A McBride'a muszę pochwalić, bo dobrze się bronił – mówił polski pięściarz.

Teraz kilka tygodni odpoczynku, a potem przygotowania do walki życia z Witalijem Kliczką o tytuł WBC. W Prudential Center Adamek zachował pasy IBF International i NABO, ale najważniejsze, że były mistrz świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej nie potknął się na ostatniej przeszkodzie w drodze do celu, jakim jest pojedynek o  prestiżowy pas w trzeciej kategorii wagowej i wielkie pieniądze.

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?