Mistrz WBA lepszy od mistrza IBF, ale tego należało się spodziewać. 24-letni Amir Khan, Anglik pakistańskiego pochodzenia to jeden z największych talentów jaki pojawił się w światowym boksie w ostatniej dekadzie. Nie miał sobie równych wśród juniorów, mając zaledwie 17 lat zdobył na igrzyskach w Atenach (2004) srebrny medal w kategorii lekkiej. W finale przegrał na punkty ze znakomitym Kubańczykiem Marią Mesą Kindelanem. Później podpisał zawodowy kontrakt, ale wcześniej zrewanżował się Kindelanowi wygrywając z nim w Bolton.
Gdyby Zab Judah był w swojej życiowej formie, takiej jak dziesięć lat temu, to pojedynek w Mandalay Bay w Las Vegas mógłby być pasjonującym widowiskiem. Ale w życiowej formie jest nie on, tylko Amir Khan. To był jednostronny pojedynek. W piątym starciu urodzony w Nowym Jorku Judah padł na deski po ciosie na korpus i dał się wyliczyć. Później tłumaczył się, że cios był nieprawidłowy.
- Khan uderzył poniżej pasa i powinien zostać zdyskwalifikowany - mówił dziennikarzom Zab Judah, ale nikt go nie słuchał.
Chętnie za to słuchano co ma do powiedzenia Amir Khan i jego menedżer Asif Vali. Mistrz WBA i IBF poinformował zebranych, że przenosi się do wagi półśredniej. Chwilę później potwierdził to Vali. - Nastąpi to po Nowym Roku. Myślę, że pierwszym rywalem Amira będzie jego rodak, niepokonany Kell Brook, który z 24 wygranych pojedynków 16 zakończył przed czasem. Khan ma na koncie 26 zwycięstw (18 nokautów) i jedną porażkę z Kolumbijczykiem Breidisem Prescottem.
- Tak, najpierw pokonam Brooka, a później chcę walki z Floydem Mayweatherem juniorem - buńczucznie wypowiada się Amir Khan.