Dobra, znana w kraju i Europie impreza to dla każdej miejscowości skarb, dzięki któremu można się wypromować i zapaść na dłużej w pamięć turystom. Nie ma tak dużego, ani tak znanego miasta, które by z tej okazji dobrowolnie zrezygnowało. Z takiej możliwości korzystają nawet najbardziej znane kurorty, do których turyści przyjeżdżają masowo.
Zalet Sopotu reklamować nie trzeba, zna je każdy, kto tam choć raz był i przeszedł się deptakiem Bohaterów Monte Cassino.
Dla żeglarzy to prawdziwe królestwo. Pod koniec lipca odbędzie się tam Puchar Europy w windsurfingu i kitesurfingu. Zawody na wodach Zatoki Gdańskiej mają obserwować przedstawiciele ISAF, którzy ocenią, czy ta druga dyscyplina mogłaby w przyszłości dołączyć do rodziny olimpijskiej.
Ale dla ambicji miasta, które chce być letnią stolicą Polski to i tak za mało. Niedługo oferta żeglarska w Sopocie zostanie rozszerzona. 6 lipca otwarto marinę, a dzięki niej będzie można rozgrywać regaty jachtów. Kosztowała 75 mln zł: jedną trzecią inwestycji pokryła Unia Europejska, resztę miasto.
Tyle Sopotowi daje geografia, a co historia? Korty tenisowe mają w tym kurorcie ponadstuletnią tradycję i nie bez powodu były przed wojną nazywane polskim Wimbledonem. Karierę zaczynał tam m.in. były lider światowego rankingu Rafael Nadal. W lipcu, po dłuższej przerwie, wrócił turniej BNP Paribas. Na razie tylko challenger ATP, ale dobre i to. Za rok w Sopocie znów chcą gwiazd znanych na całym świecie i najazdu mediów.