Do końca sezonu pozostaje aż pięć wyścigów, ale jest niemal pewne, że już za dwa tygodnie Vettel obroni mistrzostwo świata. Od początku roku Niemiec robi wspaniały użytek z najlepszego samochodu w stawce i czysto teoretyczne szanse na doścignięcie go w punktacji ma tylko Jenson Button.
Anglik, który w Singapurze po raz czwarty z rzędu stanął na podium, musiałby jednak wygrać wszystkie pięć wyścigów, a jego rywal z Red Bulla nie zdobyć ani jednego punktu. Szanse na to są jednak bliskie zeru i Vettelowi do pełni szczęścia wystarczy ukończenie GP Japonii w pierwszej dziesiątce. Jeśli Button nie wygra na Suzuce, pozycja Niemca nie będzie miała już znaczenia.
Równa i szybka jazda Buttona w ostatnich kilku startach dała mu awans na pozycję wicelidera klasyfikacji. Anglik ma teraz punkt przewagi nad Fernando Alonso i trzy nad Markiem Webberem.
Australijczyk, który w zeszłym sezonie do samego końca pozostawał w grze o tytuł i szybkości Vettela, swojego zespołowego kolegi z Red Bulla, przeciwstawiał opanowaną i równą jazdę, w tym roku pozostaje w cieniu o wiele młodszego Niemca. Webber nie wygrał jeszcze ani jednego wyścigu, a jego najlepsze wyniki to dwa drugie miejsca zdobyte w Turcji i Belgii. W niedzielę ruszał z drugiego pola, ale w pierwszy zakręt wjechał już na czwartej pozycji.
Mało brakowało, a Webber straciłby po starcie więcej pozycji. Zdołał jednak przyblokować Lewisa Hamiltona, który spadł aż na ósme miejsce. Krewki Anglik rzucił się w pogoń za czołówką i bez problemu poradził sobie z duetem Mercedesa, ale w starciu z Felipe Massą zawadził przednim skrzydłem o koło rywala. Ferrari z przebitą oponą musiało zjechać na dodatkową zmianę kół, a sędziowie ukarali Hamiltona przejazdem przez aleję serwisową.