Po pierwszym spotkaniu wszyscy byli zadowoleni. Unia, bo wygrała na własnym torze i ma cztery punkty przewagi. Falubaz, bo wierzy, że przed własną publicznością tak małą stratę odrobi. Czyja radość jest bardziej uzasadniona, okaże się w niedzielę wieczorem.
Pierwszy mecz oglądały ponad 22 tysiące widzów. Na brak emocji narzekać nie mogli. Gospodarze objęli prowadzenie na początku spotkania, a goście zawzięcie ich gonili.
W pewnym momencie trener Falubazu Marek Cieślak musiał zastosować rezerwę taktyczną i strata zmalała.
Potem gospodarze znów uciekli rywalom, a ci ponownie zniwelowali przewagę, doprowadzając nawet do remisu 36:36. Ostatnie słowo należało jednak do Jarosława Hampela i spółki, którzy wygrali 47:43.
W Zielonej Górze trybuny również będą pełne. Kto nie zdołał kupić biletu, będzie mógł obejrzeć finał na telebimach, bo o pozostaniu w domu nikt chyba w Zielonej Górze nie myśli. Po meczu, bez względu na wynik, drużyna przejedzie odkrytym samochodem przez miasto, by świętować z kibicami zdobycie medalu.