Dla 33-letniego "Wilka" Wilczewskiego to być może najważniejsza walka w życiu. Wygrać w Liverpoolu z mistrzem olimpijskim z Pekinu, Jamesem DeGale'em, to byłoby coś. Anglicy sobie tego nie wyobrażają. 25-letni DeGale jest ich wielką nadzieją, w przyszłości ma zostać mistrzem świata, pas mistrza Europy, który ma odebrać Polakowi, to tylko przystanek w drodze do wielkiego celu.
Ale w Contemporary Urban Center pięściarz z Dzierżoniowa wcale nie stoi na straconej pozycji. On ma doświadczenie, którego młody Anglik jeszcze nie zdobył. Złoty medalista z Pekinu wygrał dopiero 10 walk, a Wilczewski 29. Polak przegrał raz, w Newark z Curtisem Stevensem kilka lat temu, ale już o tym zapomniał. Lepiej pamięta wygraną przed czasem z Finem Aminem Asikainenem, którego znokautował w Helsinkach w marcu tego roku, i odebrał mu tytuł mistrza Europy.
W amatorskiej karierze "Wilk" nie ma takich sukcesów jak DeGale, ale on też wygrywał z najlepszymi. Trzy razy startował na mistrzostwach Europy, dwukrotnie - w Tampere (2000) i Permie (2002) - dochodził do ćwierćfinałów. Tylko w Puli (2004) odpadł na początku turnieju.
Anglik waży od Polaka 100 gramów mniej, ale to nie powinno mieć znaczenia. Ważniejsza jest postawa sędziów, punktowych i ringowego, bo - jak uczy doświadczenie - nie zawsze są sprawiedliwi.
W walce wieczoru zmierzą się niepokonani, Walijczyk Nathan Cleverly i Anglik Tony Bellew. 24-letni Walijczyk jest mistrzem świata organizacji WBO w wadze półciężkiej, a starszy o cztery lata pięściarz z Liverpoolu będzie mu chciał ten pas odebrać. Cleverly, z wykształcenia matematyk, mówi, że jeśli przegra, to zakończy karierę.