W ubiegłym sezonie Energa Czarni i Trefl rywalizowały o brązowy medal mistrzostw Polski. Po zaciętych i wyrównanych meczach dwukrotnie wygrał zespół trenera Dainiusa Adomaitisa: 86:83 w Sopocie i 72:71 u siebie w Słupsku.
Emocji należy się spodziewać i teraz. Do nowego sezonu obydwie drużyny wystartowały z medalowymi aspiracjami, rozpoczęły go od dwóch kolejnych zwycięstw i obydwie zostały zatrzymane przez Anwil. Trefl przegrał przed tygodniem 71:72 we Włocławku po meczu, w którym prowadził przez cały czas, a decydujące o porażce punkty stracił na 2,4 sekundy przed ostatnim gwizdkiem sędziów. Czarni w środę ulegli drużynie z Kujaw 72:81 na własnym parkiecie, co oznacza, że jedynym zespołem bez porażki w ekstraklasie pozostał wicemistrz kraju PGE Turów Zgorzelec.
W sobotę dojdzie więc do pojedynku rozczarowanych i rozdrażnionych, po którym w jednej z drużyn ta frustracja jeszcze się pogłębi.
Ten mecz będzie miał szczególne znaczenie dla Pawła Kikowskiego. W zeszłym sezonie grał dla Trefla, zdobywał średnio 9,1 punktu i miał 1,3 asysty. Po zakończeniu rozgrywek był pierwszym koszykarzem, z którym podpisano nowy kontrakt w Słupsku, ale tam były reprezentant Polski na razie rozczarowuje. W trzech dotychczasowych meczach zdobywał średnio 3 punkty i miał 1,7 asysty. Z gry trafił zaledwie dwa z 19 rzutów, co daje 11-procentową skuteczność. Dobrze, że trener Dainius Adomaitis jest cierpliwy.
– Musimy się skupić na pracy i starać się spokojnie poprawić skuteczność. Cieszy to, że walczyliśmy do samego końca, taka postawa jest budująca, ale ta porażka będzie dla nas sporą nauczką. Jednak to nie koniec świata, mamy początek sezonu, musimy iść dalej, trenować jeszcze lepiej i każdy musi dać z siebie więcej dla zespołu – mówił po środowej porażce trener Czarnych.