Ta ringowa wojna Kirklanda z Angulo, którzy w meksykańskim Cancun bili się o pas WBC Continental Americas w kategorii junior średniej, przejdzie do historii zawodowego boksu, szczególnie pierwsze starcie tej walki.
Obaj nie lubią się cofać, obaj nie należą do grzecznych chłopców. 27-letni Kirkland, Teksańczyk urodzony w Austin, przed tym pojedynkiem miał na koncie 29 zwycięstw, w tym 26 przed czasem, i jedną porażkę – z Japończykiem Nobuhiro Ishidą w kwietniu tego roku. Był wtedy zdecydowanym faworytem, ale wpadł na kontrę i po trzech liczeniach został poddany.
Dwa lata starszy Alfredo Angulo też ma ciekawy bilans. Przed walką z Kirklandem przegrał tylko raz, z Kermitem Cintronem w 2009 roku. I podobnie jak jego amerykański rywal, to on najczęściej nokautował przeciwników. Z 20 wygranych pojedynków 17 kończył przed upływem regulaminowego czasu.
Obaj byli na bakier z wymiarem sprawiedliwości. Kirkland spędził w więzieniu sporo czasu za napad, Angulo zaś wciąż ma problemy wizowe w USA, więc ten pojedynek odbył się z konieczności w Meksyku, w Cancun.
To był dramatyczny bój. Kirkland od razu po gongu ruszył do ataku, ale odpowiedź Angulo była zdecydowana. Kiedy Amerykanin padł na matę ringu, wydawało się, że Meksykanin nie wypuści już szansy. Angulo ruszył do zdecydowanego ataku, ale nie był w stanie skończyć walki. I kiedy stracił siły, Kirkland pokazał, że on też bije mocno. Tym razem leżał Angulo i od tej chwili miał już niewiele do powiedzenia, choć gdyby dawano zwycięstwa za ambicję i serce do walki, to Kirkland nie miałby szans.