Tak daleko od domu „Diablo" jeszcze nie walczył. – To dla niego dobrze. Nie będzie tego ciśnienia co zawsze, znajomych przy ringu. Krzysiek nie za dobrze to znosił – mówi trener Fiodor Łapin.
Dla Włodarczyka to trzecia obrona tytułu mistrza świata WBC w wadze junior ciężkiej, który zdobył w maju 2010 r., wygrywając w Łodzi przed czasem z Włochem Giacobe Fragomenim w rewanżowym pojedynku. Później pokonał Amerykanina Jasona Robinsona i Portorykańczyka Francisco Palaciosa. Ta ostatnia walka nie przyniosła mu pochlebnych recenzji. Nie brakowało głosów, że gdyby nie przychylność sędziów, straciłby tytuł.
To nie były jedyne problemy Włodarczyka, doszły do nich znacznie poważniejsze natury osobistej, co skończyło się próbą samobójczą. Na szczęście pomoc przyszła w porę i teraz jedyny polski zawodowy mistrz świata może mówić, że najgorsze ma za sobą.
Miejmy nadzieję, że koszmary nie powrócą w Australii, bo stawka jest duża. Porażka zawróciłaby Włodarczyka do punktu wyjścia, a dla Greena może oznaczać zakończenie kariery.
38-letni mieszkaniec Perth przegrał ostatnio z byłym mistrzem świata wagi półciężkiej, Amerykaninem Antonio Tarverem. Porażka była bolesna, Tarver wygrał przez techniczny nokaut w dziewiątej rundzie. Teraz Australijczyk będzie chciał udowodnić, że to był tylko zły dzień. Green ma na koncie 31 zwycięstw, 27 przed czasem, i cztery walki przegrane, w tym tylko jedną, tę z Tarverem, przez nokaut.