To był jeden z najdziwniejszych wyścigów w historii uniwersyteckiej rywalizacji, co ma swoją wymowę, bo te regaty przez ostatnie 156 lat odwoływano tylko z powodu wojen światowych. Powstawały o nich książki i filmy, zdarzały się bunty w załogach, zasłabnięcia i zderzania wioseł, łodzie tonęły. Ale rzadko aż tyle nieszczęść spadało na The Boat Race naraz.

W tym roku pierwszy raz nie zmierzono oficjalnie czasu wyścigu, nie było też uroczystej dekoracji, bo za metą zemdlał w łodzi szlakowy Oksfordu Alexander Woods, zresztą lekarz z wykształcenia. Akcja ratunkowa trwała pół godziny. Wszystko zaczęło się jednak od brodatego człowieka w wodzie. Trenton Oldfield w proteście przeciw – jak to nazwał na swoim blogu – pseudorywalizacji dla elit, przepłynął przez Tamizę tuż przed ścigającymi się łodziami, mniej więcej na wysokości trzech czwartych trasy wyścigu (płynie się z Putney do Mortlake, blisko 7 km). Zanurkował w ostatniej chwili przed wiosłem jednego z zawodników Oksfordu, a po wyłowieniu został zatrzymany i dostał zarzut zakłócania porządku publicznego. Oldfield o elitarności wie sporo, bo kończył prywatną szkołę i studiował w London School of Economics, zanim poczuł, że świat elit go mierzi.

Zwłaszcza mierzi go ten wyścig snobów: to ,że się w metryczkach zawodników podaje, jakie szkoły kończyli, zanim trafili na uniwersytety, to, że The Boat Race stał się przemysłem, ze sponsorem tytularnym, transmisjami na cały świat i ćwierć milionem widzów wzdłuż brzegu. Oldfield wskoczył więc do wody, w eleganckim i nietanim kostiumie pływackim, a po wyciągnięciu na brzeg był z siebie bardzo zadowolony.

Wyścig wznowiono po ponad 30 minutach przerwy, cofając ósemki pod Hammersmith Bridge, w połowie trasy. Niedługo po restarcie łodzie zahaczyły się wiosłami i Niemiec z Oksfordu Hanno Wienhausen stracił pióro. Sterniczka jego osady domagała się przerwania regat, a za metą – ich powtórzenia. Ale sędzia uznał, że łodzie zetknęły się z jej winy i prośby odrzucił. Oksford bez jednego wioślarza nie miał szans z Cambridge.

W rywalizacji uczelni jest już 81 do 76. Ale zwycięzcy świętowali za metą bardzo dyskretnie, bardziej się martwiąc o stan omdlałego Woodsa. Wioślarz czuje się już dobrze, wyszedł ze szpitala. Anglików martwi teraz coś innego: ilu będzie chętnych do naśladowania Oldfielda podczas igrzysk w Londynie. Oburzeni różnej maści zapowiadają podobne akcje. A jak powiedział szef brytyjskiego komitetu olimpijskiego Colin Moynihan (płynął w osadzie Oksfordu w 1977), nawet mimo wzmożonej ostrożności trudno obronić igrzyska przed pojedynczym idiotą.