Dziwne to uczucie wyjść z domu na półfinał mistrzostw Europy godzinę przed pierwszym gwizdkiem i rzucić w drzwiach: „Będę przed północą". Dziwne wejść na swoją Francuską i zobaczyć, że nie jest już tylko moja. Dziwne, ale bardzo miłe. Saska Kępa była jeszcze piękniejsza niż zwykle, Niemcy, Portugalczycy, Grecy, Rosjanie i Włosi dodali jej barw oraz emocji. Powtarzali, że czują się jak w domu. Chodniki nagle zrobiły się szerokie i równe, okryty sławą kebab na rogu Zwycięzców doczekał się mocnej konkurencji.
Pomagać chcieli wszyscy, nie tylko wolontariusze, bariera językowa nie stanowiła problemu, liczyły się dobre chęci. Sam też wczułem się w rolę gospodarza. No bo jak tu przejść obojętnie w moim mieście, gdy grupka zagubionych Japończyków czuje się w nim tak jak ja w Tokio?
Największy skok cywilizacyjny dokonał się w głowach Polaków
Największy skok cywilizacyjny dokonał się w głowach Polaków. Przestali czuć się jak ubodzy krewni Zachodu, pokazali swój kraj i pokazali, jak potrafią być z niego dumni – na wesoło. A po tym, jak zachowali się wobec gości, mogą jechać za granicę na wakacje i wymagać w rewanżu tego samego.
Pytali mnie znajomi: „Michał, tak wygląda twój świat, kiedy wyjeżdżasz na mistrzostwa Europy czy świata?". Cmokali z zazdrością, że przeżywam to częściej niż oni, ale odpowiadałem, że atmosfera w turnieju w Polsce naprawdę była wyjątkowa.