Ból Włoszczowskiej

Groźna kontuzja polskiej kolarki, igrzyska olimpijskie chyba stracone

Publikacja: 23.07.2012 01:43

Maja Włoszczowska dzisiaj wróci z Włoch do Polski

Maja Włoszczowska dzisiaj wróci z Włoch do Polski

Foto: Fotorzepa, Wojtek Szabelski Wojtek Szabelski

Na jednym z zakrętów podczas piątkowych treningów we włoskim Livigno Maja Włoszczowska straciła równowagę. Żeby się nie przewrócić, zeskoczyła z roweru, ale tak podparła się nogą, że natychmiast poczuła ból w stawie skokowym.

Pierwsza diagnoza lekarzy była dla polskiej kolarki bezlitosna: złamanie jednej kości śródstopia i ciężkie zwichnięcie stawu skokowego. Podobno kość nie jest jeszcze tak wielkim problemem, bo można wzmocnić ją śrubą.

Gorzej wygląda sytuacja z więzadłami. Jeżeli rzeczywiście są zerwane, to jak powiedział trener kadry kolarzy górskich Marek Galiński – „po herbacie". Uraz Włoszczowskiej na stronie jej klubu CCC Polkowice opisany jest w bardziej obrazowy sposób: stopa została praktycznie wyrwana ze stawu.

– Na pewno start w igrzyskach olimpijskich w Londynie stanął w tej sytuacji pod znakiem zapytania. Ale jest szansa, że Maja się wykuruje – powiedział dyrektor sportowej grupy CCC Grzegorz Dziadowiec.

Na razie Włoszczowska jest w szpitalu we Włoszech, gdzie lekarze chcą dokładnie zdiagnozować jej uraz. Dzisiaj zostanie przewieziona prywatnym samolotem do Polski, gdzie trafi pod opiekę doktora Krzysztofa Ficka do Bierunia. Dopiero on ostatecznie stwierdzi, czy występ na igrzyskach jest wykluczony.

– Jeśli rzeczywiście Maja nie weźmie udziału w  igrzyskach, to będzie tragedia. Dla tej dziewczyny łamie się właśnie świat. Straszne, dwa tygodnie przed najważniejszą imprezą, do której się człowiek przygotowuje cztery lata, przychodzą takie złe wieści – mówił w sobotę Tomasz Majewski, mistrz olimpijski w pchnięciu kulą.

To nie pierwszy poważny uraz Włoszczowskiej w karierze. Przed mistrzostwami świata w Cannberze spadła z roweru, uderzając twarzą w kamienie. Założono jej szwy, była cała opuchnięta, ale już po dwóch tygodniach wsiadła na rower.

– Upadek nie miał wpływu na chęć do jazdy. Swoje przecierpiałam, ale wsiadłam na rower i byłam szczęśliwa, że znowu mogę jeździć. Zdziwiło mnie, że nie miałem żadnej blokady psychicznej. W karierze każdego sportowca są wzloty i upadki, ja też je miałam. Jeśli jednak miały one jakikolwiek negatywny na mnie wpływ, to staram się o nich zapomnieć i tym samym nie zamierzam opowiadać – mówiła kilka dni temu w rozmowie z „Rz".

Po ostatnich mistrzostwach świata leczyła się antybiotykami, choroba się przeciągała, Włoszczowska martwiła się, że nie zdąży odpowiednio przygotować się do igrzysk. Nadrobiła wszystkie zaległości, na ostatnich zawodach w Davos zajęła drugie miejsce tylko przez źle ustawioną kierownicę.

– Myślę, że z formą jest dobrze. W swojej karierze kolarskiej wiele razy miałam tak, że jak potrzebowałam odpoczynku, to chorowałam. Najwyraźniej tym razem potrzebowałam więcej odpoczynku. Te infekcje zawsze wychodziły mi na dobre, mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie. Jak na ten moment jest całkiem, jeśli nie bardzo dobrze. Do startu zostało kilka tygodni, czeka mnie jeszcze dużo pracy i jeżeli uda się wszystko zrealizować, powinny być tego efekty – opowiadała.

Włoszczowska jest wicemistrzynią olimpijską z Pekinu, w Londynie miała być jedną z naszych nadziei na złoto. – Dwa dni po wypadku pod względem psychicznym nastąpiła znacząca poprawa, Maja ma lepsze samopoczucie. Natomiast pod względem fizycznym jest gorzej – mówi Galiński.

Nadzieja na to, że więzadła są tylko naderwane, jest niewielka. Na szczęście start Włoszczowskiej w Londynie zaplanowany jest na 11 sierpnia, w przedostatnim dniu igrzysk.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium